Na konferencji prasowej zaznaczył, że Włochy są gotowe skonfrontować kandydaturę Mauro w głosowaniu we frakcji Europejskiej Partii Ludowej 7 lipca. - Tym razem mamy kandydata, który wydaje się nam całkowicie odpowiedni, by być przewodniczącym PE. Wystawiliśmy tę kandydaturę i prezentujemy ją dzisiaj. Zdaliśmy sobie sprawę, że wystąpiliśmy nieco późno w stosunku do rozwoju sytuacji, ponieważ utorowała sobie drogę idea, że po tylu latach należałoby pozwolić wystawić swego kandydata nowym krajom. Oto zasadnicza motywacja kandydatury z Polski - powiedział Berlusconi. Przyznał też, że w UE poparcie dla polskiego kandydata na szefa PE Jerzego Buzka zdaje się przeważać nad poparciem dla Mario Mauro. Szef włoskiego rządu określił mianem "hańby" to, że Mauro nie zamierzają poprzeć eurodeputowani z włoskiej opozycyjnej centrolewicowej Partii Demokratycznej. Szef jej delegacji w Strasburgu David Sassoli odpowiedział, że Berlusconi "chce zrzucić na PD winę za swą niezdolność do przeforsowania tej kandydatury". Opozycja, przekonana o coraz bardziej prawdopodobnym fiasku włoskiego kandydata, zarzuciła w piątek premierowi, że nie potrafił jej obronić na szczycie w Brukseli. - Dyplomacja w stylu "a kuku" nie działa - oceniła Rosi Bindi z PD, odnosząc się do zachowania Berlusconiego, gdy w zeszłym roku podczas powitania kanclerz Niemiec Angeli Merkel schował się za latarnią i taki właśnie okrzyk wydał na jej widok. - To eurokatastrofa - podsumował zabiegi szefa rządu na rzecz stanowiska dla Mario Mauro lider centrowej UDC Pierferdinando Casini, która zamierzała w Strasburgu głosować za nim. - Ewidentnie nie wystarczy polityka poklepywania po plecach, prowadzona przez naszego prezesa Rady Ministrów - ocenił Casini. W dniu, gdy z Brukseli napłynęły informacje o coraz mniejszych szansach Włocha na objęcie stanowiska szefa Parlamentu Europejskiego, po raz pierwszy jasnego poparcia udzielił mu prezydent Giorgio Napolitano, mówiąc , że ma on "wszelkie kwalifikacje" do tej funkcji.