W czwartek po południu odbędzie się posiedzenie sądu, po którym ma zapaść decyzja o warunkach i formie odbywania kary przez byłego szefa rządu, skazanego prawomocnie na 4 lata więzienia za oszustwa podatkowe w należącej do niego telewizji Mediaset. Ze względu na wiek - 77 lat - magnat finansowy i lider centroprawicowej partii Forza Italia nie pójdzie do więzienia. Ponad trzy lata z wyroku podlega amnestii, co oznacza, że zostało mu 9 miesięcy albo aresztu domowego, albo prac społecznych. Nie wiadomo, czy decyzja o zasadach odbywania przez niego kary zapadnie już w czwartek. Być może sąd będzie zastanawiał się nad tym kilka dni - zastrzegają media. Prasa podała, że adwokaci Berlusconiego złożyli w sądzie wniosek z propozycją, by mógł on pracować w szpitalnym centrum terapeutycznym dla osób niepełnosprawnych fizycznie i psychicznie, by rozbudzić w nich "nowe impulsy" do działania. Według prasy wybór padłby na rejon Mediolanu czy wręcz miejscowość Arcore, gdzie były premier ma posiadłość. Wszystko wskazuje na to, dodają dzienniki, że Berlusconi miałby tam pracować społecznie przez pół dnia raz w tygodniu, co pozostałoby raczej bez wpływu na jego zaangażowanie w kampanię wyborczą Forza Italia przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Jako skazany poddany resocjalizacji poprzez prace społeczne będzie miał też inne ograniczenia. Nie będzie mógł opuścić granic regionu, w którym jest zameldowany i będzie musiał powracać do swego miejsca zamieszkania przed godziną 23.00, o ile nie otrzyma specjalnej przepustki na dłuższy pobyt poza domem. Obowiązkowe będą również rozmowy z pracownikami socjalnymi, odpowiedzialnymi za jego resocjalizację. Szef klubu Forza Italia w Izbie Deputowanych Renato Brunetta oświadczył w czwartek w telewizji, że ugrupowanie nie pozostanie bez swego lidera, bez względu na to, jaką decyzję podejmie sąd. Berlusconiego porównał do przywódczyni birmańskiej opozycji, laureatki pokojowej Aung San Suu Kyi, która spędziła kilkanaście lat w areszcie domowym.