Dziennikarka pojawiła się na miejscu zdarzenia kilkadziesiąt minut, po tym, jak ciężarówka wjechała w tłum. Według niej, akcja ratownicza przebiegała bardzo sprawnie. Z relacji Stanisławskiej wynika, że ludzie nie zdawali sobie sprawy z tego, co się tak naprawdę stało, na ulicach leżały zwłoki i wszędzie słychać było ryk syren. "Nagle zrobiło się bardzo cicho, karetki odjechały i nikt nie wiedział, co się dzieje. Nie było żadnego widocznego poruszenia - twierdzi. Zdaniem reporterki, zamachowcy doskonale wiedzieli, gdzie zaatakować. "Uderzyli pod symbolem Berlina Zachodniego, w okolicach dworca kolejowego ZOO. To istotne miejsce dla wielu Niemców" - zaznacza. Przypomnijmy, że ciężarówka na polskich numerach rejestracyjnych wjechała w tłum ludzi na terenie jarmarku świątecznego. Zginęło co najmniej 12 osób, a 48 kolejnych zostało rannych. Policja zatrzymała osobę podejrzaną o kierowanie pojazdem. Według mediów, martwy pasażer znaleziony w szoferce ciężarówki jest Polakiem.