Jego zdaniem Berlinowi przypada przy tym rola "platformy między Europą a pozostałą zagranicą". Finger wskazał, że od czasu upadku muru berlińskiego Berlin znajduje się dokładnie w centrum między Wschodem a Zachodem. "W ciągu godziny złodziejski łup jest za granicą, na przykład w Polsce - powiedział w wywiadzie dla "Sueddeutsche Zeitung". - Anonimowość wielkiego miasta z 3,4 miliona mieszkańców czyni zaś możliwym to, co dla istnienia takiego związku (mafii - przyp. red.) jest bardzo ważne: etniczną separację. Członkowie z reguły trzymają się między sobą". Finger zwrócił przy okazji uwagę, że z punktu widzenia kryminologii policja mówi nie tyle o rosyjskiej mafii, co o zorganizowanej przestępczości z udziałem przestępców z państw wschodnioeuropejskich. "W odróżnieniu od mafii rosyjskie bandy przestępcze nie mają struktur lokalnych ani rodzinnych, działają na skalę międzynarodową i kierują się, że tak powiem, względami czysto ekonomicznymi. Chodzi przede wszystkim o to, żeby szybko zrobić duże pieniądze" - powiedział Finger. Dość szczegółowo policjant opisał jeden z procederów, którymi para się w Berlinie rosyjska przestępczość zorganizowana: kradzieże samochodów. Złodzieje działają tu na zamówienie, krążąc po ulicach, dopóki nie znajdą interesującego ich auta. Dysponują przy tym nowoczesnym sprzętem, także instrumentami informatycznymi, umożliwiającym kradzieże samochodów. Doświadczonym złodziejom potrzeba minuty - dwóch minut, by odjechać wybranym samochodem. Finger przyznał, że właściciel nie ma praktycznie żadnych szans, kiedy jakaś banda upatrzy sobie jego samochód.