Stacje telewizyjne pokazywały dramatyczne ujęcia płomieni buchających przez wybite okno i czarnego dymu unoszącego się nad amerykańskim przedstawicielstwem dyplomatycznym. Pożar szybko ugaszono, a wieczorem serbska policja poinformowała o zabezpieczeniu terenu amerykańskiej ambasady. W tym samym czasie świadkowie mówili jednak, że gmach ambasady jest obrzucany koktajlami Mołotowa. Do późnego wieczora dochodziło do starć demonstrantów z policją. Interwencję podjęło po ok. 30 minutach od napaści 200 funkcjonariuszy policyjnych sił prewencji - informuje Reuters. Kilku uczestników zamieszek zatrzymano. Waszyngton zażądał od władz Serbii zapewnienia ochrony ambasadzie. Rzecznik Departamentu Stanu Sean McCormack powiedział, że gdy doszło do napaści, w ambasadzie znajdował się tylko personel ochrony, i to nie w budynku, do którego wdarli się demonstranci. Demonstracja przeciwników niepodległości Kosowa zgromadziła w czwartek w centrum Belgradu około 200 tysięcy ludzi. Zebrani powiewali serbskimi flagami i trzymali transparenty z napisem "Stop terrorowi USA". Grupa protestujących podpaliła czerwono- czarną flagę albańską. Większość demonstrantów stanowili studenci i uczniowie, którym - podobnie jak i wielu pracownikom - dano tego dnia wolne, by mogli zaprotestować przeciwko niepodległości Kosowa. - Czy jest jakiś inny naród na Ziemi, od którego (mocarstwa) żądają rezygnacji ze swej tożsamości i opuszczenia braci w Kosowie? - mówił premier Serbii Vojislav Kosztunica do tłumów przed serbskim parlamentem. - Nie ma takiej siły, takiej groźby, czy takiej kary, która mogłaby skłonić Serbię do zrezygnowania z jej byłej prowincji - oświadczył Kosztunica. Oprócz ambasady USA demonstranci atakowali także ambasady Niemiec, Turcji i Chorwacji, ale zostali odparci przez policję. W zamieszkach, do których doszło podczas demonstracji, rannych zostało ponad 30 ludzi. Zastępca dyrektora kliniki pomocy doraźnej w Belgradzie Duszan Jovanović poinformował jednak, że były to tylko lekkie obrażenia. Dodał, że większość rannych demonstrantów była "bardzo pijana". W centrum Belgradu demonstranci podpalili ponad 20 samochodów osobowych, tramwaj i pięć autobusów miejskich. Splądrowany został dom towarowy, zdemolowano restaurację McDonald's, obrabowano dwa przedstawicielstwa zagranicznych banków, podpalano pojemniki na śmieci i plądrowano kioski. Policja, która na miejsce zajść przybyła dość późno, użyła gazu łzawiącego, żeby zepchnąć tłum demonstrantów do bocznych uliczek. Prezydent Serbii Boris Tadić, przebywający z wizytą w Rumunii, zaapelował o spokój i wezwał demonstrantów do zaprzestania ataków na ambasady. Podkreślał, że akty przemocy niweczą "wysiłki Serbii w obronie Kosowa". Przed polską ambasadą, położoną nieopodal ambasady USA, panuje spokój - poinformował stację TVN24 radca ambasady RP w Belgradzie.