Do bojkotu wezwał już w środę prezydent Serbii Boris Tadić, oceniając, że wybory odniosą "skutek odwrotny do zamierzonego z powodu trwających negocjacji". - W następstwie szczegółowych rozmów z prezydentem serbskim Borisem Tadiciem, który całkowicie podtrzymuje stanowisko rządu, rząd postanowił zalecić Serbom (z Kosowa) nieuczestniczenie w wyborach w prowincji - głosi komunikat. Zdaniem Tadicia wybory w Kosowie nie prowadzą do kompromisu, który mogłyby zaakceptować obie strony. - Rząd serbski uważa, że w osiem lat po przybyciu do Kosowa misji ONZ nie osiągnięto podstawowych warunków bezpiecznego i wolnego życia dla Serbów i innych nie-Albańczyków - podał rząd w komunikacie. Apel o zbojkotowanie wyborów równa się wezwaniu do podziału prowincji - powiedział w czwartek umiarkowany przywódca kosowskich Serbów Oliver Ivanović. Według niego Belgrad poświęca dwie trzecie kosowskich Serbów, z enklaw rozproszonych w prowincji, aby utrzymać trójkąt na północy, w którym dominują. Stanowią oni większość na północ od rzeki Ibar, która dzieli Mitrovicę, dawne górnicze miasto, na części serbską i albańską. - Przesłanie "nie bierzcie udziału w wyborach" jest odczytywane w Kosowie jako "nawet nie zostawajcie w Kosowie" - powiedział Ivanović w belgradzkim Radio B92. - To bezpośrednie wezwanie do Serbów na południe od Ibaru do spakowania się i wyjazdu". W 120-mandatowym kosowskim parlamencie Serbowie mogliby uzyskać 20 miejsc. Ale poprzednie wybory z 2004 roku zbojkotowali i nadal kierują się wskazówkami z Belgradu. Serbowie "dostają przede wszystkim sygnał z Belgradu, że Kosowo powinno zostać podzielone" - powiedział Ivanović. Status Kosowa jest obecnie przedmiotem negocjacji z udziałem trzech międzynarodowych mediatorów z USA, Rosji i Unii Europejskiej. Serbowie i kosowscy Albańczycy spotkają się 28 września w Nowym Jorku na pierwszych bezpośrednich rozmowach. Serbia zaprzecza, że chce doprowadzić do podziału enklawy, ale od ośmiu lat od wycofania swoich wojsk z prowincji koncentruje się na umacnianiu finansowej i politycznej kontroli nad północą, skąd kieruje wirtualnie równoległym serbskim państwem w Kosowie. Zachód początkowo wykluczał podział Kosowa, ale w sytuacji gdy może dojść do odnowienia konfliktu na Bałkanach, jeśli Rosja nadal będzie blokować jego niepodległość, po cichu otwiera się możliwość podziału, pod warunkiem że zaakceptują go obie strony.