57-letni konsul miał utrzymywać od ponad 20 lat kontakty najpierw z radzieckim KGB, a następnie z jego następczynią - rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB). Dyplomata został zawieszony w czynnościach, a belgijski sąd federalny wszczął w tej sprawie śledztwo. Urząd bezpieczeństwa stanu, który w Belgii odpowiada za wywiad i walkę z terroryzmem, podejrzewa, że konsul rozpoczął współpracę z radzieckimi służbami w trakcie studiów. Gdy pod koniec lat 80. został wysłany do Tokio, skontaktowało się z nim KGB - napisał w piątek na swych stronach internetowych magazyn "MO*". Podejrzany był następnie pracownikiem placówek w Lagos, Algierze, Lizbonie, Nowym Jorku, Delhi i wreszcie w Kopenhadze. Służby bezpieczeństwa stanu w Belgii ustaliły, że w większości tych miast dyplomata kontaktował się z Rosjanami, którzy byli tam przejazdem. Według belgijskich służb specjalnych informacje przekazywane przez dyplomatę dotyczyły spraw konsularnych i pewnych "subtelności prawnych", które mogły być bardzo użyteczne dla sekcji KGB zajmującej się tworzeniem fałszywych tożsamości - wyjaśnia Belga. Dziennik "De Standaard", cytowany przez agencję AFP, pisze, że właśnie takie informacje pozwoliły służbom wywiadowczym Kremla zdobywać dla swych ludzi pozwolenia na pobyt w Belgii jeszcze przed upadkiem ZSRR. Belgijskie MSZ potwierdziło w rozmowie z agencją Belga, że podejrzany został zawieszony w obowiązkach "nieco ponad rok temu", ponieważ popełnił "wykroczenia przeciw przepisom bezpieczeństwa" - pisze agencja, cytując rzecznika resortu Michela Malherbe'a. "De Standaard" podaje, że dyplomatę odwołano w lipcu 2011 roku. W rozmowie z tym flamandzkojęzycznym dziennikiem podejrzany odrzuca wszelkie oskarżenia, tłumacząc, iż wszystkie kontakty z Rosjanami miały charakter służbowy i dochodziło do nich podczas "dyplomatycznych przyjęć". "Sprawa jest w toku, ministerstwo nie będzie udzielać więcej informacji na ten temat" - powiedział Malherbe, dodając, że dzięki "surowym procedurom (resortu) dotyczącym bezpieczeństwa, afery tego typu są niezmiernie rzadkie". AFP przypomina jednak, że we wrześniu szef belgijskich służb bezpieczeństwa Alain Winants poinformował, że w Brukseli "aktywne są (...) setki szpiegów". Tłumaczył, że Belgia jest krajem, w którym rezyduje bardzo wielu dyplomatów i biznesmenów oraz gdzie swoje przedstawicielstwa mają międzynarodowe instytucje. "Dla szpiegów (...) jest to miejsce, w którym +należy być+" - ogłosił Winants na stronach internetowego dziennika "EUobserver". "Naiwnością byłoby sądzić, że tylko takie kraje jak Rosja, Chiny, czy Iran wysyłają (tu) szpiegów" - dodał szef służb specjalnych.