Chodzi o samoloty z Oslo i Sztokholmu, które wylądowały bezpiecznie i zgodnie z rozkładem po godz. 19. Obie maszyny zostały starannie przeszukane, bomb nie wykryto. Prokuratura informuje jednocześnie, że dochodzenie w tej sprawie jest kontynuowane. Prokuratura wyjaśniła też, co się stało w środę wieczorem, kiedy do mediów docierały sprzeczne informacje z MSW, prokuratury, władz lotniska i linii SAS. W czwartkowym komunikacie podano, że ok. godz. 18 władze dostały wiadomość o zagrożeniu terrorystycznym jednego z lotów linii SAS do Brukseli. - Zagrożenie to zostało potraktowane poważnie i wszczęto śledztwo - podała prokuratura. W ramach zarządzonych działań władze postanowiły przeszukać dwa samoloty SAS, które przyleciały tego wieczora. Więcej informacji prokuratura nie podaje, zasłaniając się dobrem śledztwa. Linie SAS potwierdzają, że belgijskie władze objęły oba loty alarmem bombowym. Belgijskie media podają, że władze dowiedziały się o zagrożeniu z Twittera, ale prokuratura tego nie potwierdza. Jednocześnie media cytują pracowników lotniska, którzy twierdzą, że fałszywe informacje o zagrożeniu bombowym zdarzają się często. Nie wiadomo, dlaczego środowa wiadomość o bombie została przez władze potraktowana poważnej niż zwykle. W marcu lotnisko w Brukseli i metro stały się celami zamachów terrorystycznych, do których przyznało się Państwo Islamskie. Zginęły 32 osoby. Wielu sprawców zamachów w Paryżu z listopada ubiegłego roku, w których zginęło 130 osób, także mieszkało w Brukseli.