Ambasador zaprzecza doniesieniom, ale przyznaje, że doszło do sporu o warunki odprawy. Natomiast belgijskie media i obrońcy praw człowieka twierdzą, że ten przypadek to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Większość zachodnich ambasad zatrudnia obywateli krajów Trzeciego Świata i coraz częściej Europy Wschodniej. Obrońcy praw człowieka twierdzą jednak, że pracodawcy rzadko przestrzegają obowiązujących norm pracy. Na przykład Pakistańczyk twierdzi, że musiał pracować od szóstej rano do północy. Był kucharzem, ogrodnikiem, zajmował się także limuzyną ambasadora. Polka Helena L. utrzymuje z kolei, że opiekowała się trójką dzieci ambasadora przez cały dzień i często również w nocy przez sześć dni w tygodniu. Kiedy jej pracodawcy postanowili ją zwolnić, powiadomili policję o rzekomej kradzieży. Teraz Polka domaga się odprawy za nagłe zwolnienie z pracy i sfinansowania powrotnego biletu lotniczego do Polski.