Belgia pozostaje bez nowego rządu od 112 dni, ponieważ po wyborach 10 czerwca partie niderlandzkojęzycznej Flandrii oraz francuskojęzycznej Walonii nie były w stanie osiągnąć porozumienia. 23 sierpnia fiaskiem zakończyła się misja stworzenia gabinetu powierzona Yvesowi Leterme'owi - szefowi zwycięskiej w wyborach Partii Chrześcijańsko Demokratycznej i Flamandzkiej (CD&V). Od tego czasu za poufne negocjacje na scenie politycznej odpowiadał były szef izby deputowanych Herman Van Rompuy, z tej samej co Leterme partii (CD&V). Jak ogłosił w sobotę Pałac Królewski, Van Rompuy odniósł sukces. Rozmowy potencjalnych koalicjantów - CD&V, walońskiego Centrum Demokratyczno- Humanistycznego (CDH), Flamandzkich Liberałów i Demokratów (VLD) oraz walońskiego Ruchu Reformatorskiego (MR) - które przed miesiącem utknęły w martwym punkcie, zostaną wznowione. Z komunikatu Królewskiego Pałacu wynika, że między partiami zachodzi wystarczająca konwergencja poglądów, aby można było powrócić do negocjacji koalicyjnych. Tym samym król Albert II ponownie powierzył Leterme'owi misję utworzenia rządu. Osią nieporozumień między partiami jest stosunek do reformy belgijskiego systemu federalnego. Leterme pragnie więcej autonomii dla swej rodzimej Flandrii, natomiast w Walonii odbiera się to jako zamach na integralność kraju. Punktem spornym stały się również prawa językowe i wyborcze 150 tys. frankofonów żyjących na należących już do Flandrii przedmieściach Brukseli (jedynego regionu dwujęzycznego).