Zarówno obrońcy, jak i prokuratura chcą szybkiego rozpoczęcia procesu. Pierwsza rozprawa w sprawie zbrodni, która wstrząsnęła Belgią, może się odbyć już na przełomie października i listopada. Ujęty w Polsce i wydany belgijskim władzom Polak był w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu nieletni, miał bowiem 17 lat. Jednak rok temu sąd dla nieletnich w Brukseli postanowił, że będzie on odpowiadał za swój czyn jak dorosły. W czwartek, zgodnie z oczekiwaniami, prokuratura ogłosiła, że skieruje sprawę do sądu przysięgłych. Oznacza to, że odbędzie się pełna, jawna rozprawa z wystąpieniami stron, przesłuchaniem świadków, zaś o winie Adama G. orzeknie 12 wybranych losowo obywateli belgijskich cieszących się pełnią praw wyborczych, pod kierunkiem trzech sędziów zawodowych. W belgijskim wymiarze sprawiedliwości sądy przysięgłych zwołuje się w przypadku najpoważniejszych przestępstw. Prokuratura kwalifikuje czyn Adama G. i jego wspólnika Mariusza O. jako "umyślne zabójstwo w celu kradzieży". Zdaniem sądu dla nieletnich, Adam G. dokonał zabójstwa z pełną premedytacją, mając świadomość popełnianego czynu. "Są poważne przesłanki winy" - napisano w zeszłym roku w decyzji. Adwokaci argumentują, że ich klient, choć wspólnie z młodszym Mariuszem O. doprowadził na Dworcu Centralnym w Brukseli w kwietniu 2006 roku do śmierci ofiary, nie miał zamiaru zabić Joe, bo chodziło im jedynie o kradzież odtwarzacza MP3. Jeśli Adam G., wydany Belgii przez polskie władze na podstawie europejskiego nakazu aresztowania, zostanie skazany, karę będzie odsiadywał w Polsce. W przeciwieństwie do Adama G., młodszy o rok Mariusz O. pozostał w gestii sędziego dla nieletnich i został skazany na zamknięcie w zakładzie poprawczym do ukończenia 20 lat. W śledztwie Mariusz O. całkowitą odpowiedzialnością za zbrodnię obciążył Adama G.