Przypomnijmy, że w stolicy Libanu doszło do niszczycielskiej eksplozji w porcie. Zginęło w niej co najmniej 158 osób, a około sześć tysięcy ludzi odniosło obrażenia. Serwis AFP, powołujący się na ustalenia American Institute of Geophysics, podał, że wstrząs wywołany eksplozją miał moc trzęsienia ziemi o sile 3,3 magnitudy. "Wybuch w porcie spowodował powstanie krateru o głębokości 43 metrów" - powiedział serwisowi jeden z libańskich oficjeli. Gwałtowne protesty W proteście przeciwko elitom obwinianym za tragiczną eksplozję, tysiące osób wyszły w sobotę (8 sierpnia) na ulice Bejrutu. Protestujący starli się z policją i zaczęli okupować budynki ministerstw. W zamieszkach zginął policjant, a ponad 230 osób zostało rannych. Demonstranci zgromadzili się na placu Męczenników w centrum Bejrutu nieopodal libańskiego parlamentu. Wznosili hasła wzywające do "upadku reżimu" i obwiniające polityków o tragiczną eksplozję w porcie. W reakcji na sobotnie wydarzenia premier Libanu Hasan Diab zapowiedział w orędziu telewizyjnym, że w poniedziałek złoży wniosek o przedterminowe wybory. Polityk stwierdził, że to jedyne wyjście z kryzysu, w którym znalazł się kraj, a Liban potrzebuje "nowych elit i nowego parlamentu". Dymisja minister Jak podała w niedzielę agencja Associated Press, w wyniku protestów do dymisji podała się minister informacji Manal Abdel-Samad. Jak oświadczyła w liście, jest jej przykro z powodu niespełnienia oczekiwań obywateli Libanu. "W efekcie katastrofy spowodowanej wybuchem w Bejruie, który wstrząsnął narodem i zranił nasze serca oraz umysły, z szacunku dla ofiar oraz rannych, zaginionych i tych, którzy utracili domy, z powodu woli narodu nawołującego do zmian, odchodzę z rządu" - napisała. Poza minister informacji ze swoich mandatów zrezygnowało pięciu członków liczącego 128 miejsc libańskiego parlamentu.