Porwanie 15-letniej wówczas Orlandi to jedna z największych zagadek kryminalnych ostatnich dekad we Włoszech. Jej ciała nigdy nie odnaleziono, a zniknięcie córki pracownika Watykanu wiązano nawet z zamachem na Jana Pawła II. Ten wątek nie został nigdy potwierdzony. Dopiero w ostatnich latach uprawdopodobniła się hipoteza, że za porwaniem stała bezwzględna grupa przestępcza z Wiecznego Miasta, znana jako Banda della Magliana. Uprowadzenia miał zaś dokonać, jak wynika z uzyskanych niedawno zeznań, jeden z bossów bandy Enrico De Pedis, zabity w 1990 roku. W bazylice został zaś pochowany jako "dobrodziej Kościoła" - przypominają włoskie media. Według prasy za pochówek w bazylice zapłacono wówczas 500 milionów lirów, co stanowiłoby równowartość 250 tys. euro. Dziennik "La Repubblica" podał w poniedziałek, że ówczesny rektor tego kościoła mówił 20 lat temu, że "panu De Pedisowi należy się prestiżowe miejsce spoczynku". Prowadząca śledztwo prokuratura chce sprawdzić między innymi hipotezę, że to w grobowcu De Pedisa w bazylice niedaleko Piazza Navona mogą znajdować się szczątki Emanueli Orlandi. W niedzielę wikariat Rzymu ogłosił, że nie sprzeciwia się przeprowadzeniu inspekcji. Należy się spodziewać, że dalszym krokiem będzie przeniesienie grobu, gdyż fakt, że znajduje się on bazylice uznano za hańbę.