w . Ojrzanowski dowodził polską brygadą w pierwszej zmianie w Iraku. Według generała talibowie prowadzą wojnę, którą nazywamy wojną czwartej generacji. Ich celem jest osłabienie woli politycznej państw NATO, które wysyłają swoich żołnierzy na afgańską operację. - Kiedy NATO przejęło dowodzenie nad operacją afgańską, nasiliły się tam ataki terrorystyczne - tłumaczy dalej generał. - Jeśli dowiedzą się, że pojawił się polski kontyngent, na pewno będą atakować naszych żołnierzy - dodaje rozmówca dziennika. Zdaniem Ojrzanowskiego NATO przygotowuje do roli odwodu dla operacji sił koalicyjnych: Słyszałem wielokrotnie o takim planie z ust dowódcy sił NATO gen. Jamesa Jonesa. To oznacza, że nie będziemy samodzielnie toczyć bitew z partyzantami, ale w razie potrzeby nasi żołnierze będą służyli jako wsparcie, mogą więc w takich bitwach brać udział - uważa. Polscy żołnierze są nawet gotowi do walk w jaskiniach. Przygotowania do takich operacji nasze jednostki przeszły już w polskich Tatrach. A to wszystko oznacza, że trzeba się liczyć ze stratami. Czy takimi jak w (gdzie zginęło 17 polskich żołnierzy) generał mówić nie chce. - Ale takie są realia wojny. Dlatego praca rządu powinna skupić się w tej chwili na tym, by wyjaśnić polskiemu społeczeństwu, po co jedziemy do Afganistanu. Żeby nie doszło do sytuacji, w której nagle społeczeństwo i politycy zażądają wycofania sił z - mówi "Gazecie Wyborczej".