Do zdarzenia doszło w lipcu 2022 roku, jednak dopiero teraz media obiegło nagranie, na którym widać moment zniszczenia basenu przez bawoły wodne. Wielka Brytania. Bawoły w basenie. Właściciel nie dowierzał Jak informuje "Guardian", bawoły dostały się na teren posesji przez zepsute ogrodzenie elektryczne, co z kolei umożliwiło stadu przedarcie się przez drewniany płot, a następnie żywopłot, które odgradzały posesję Andy'ego i Lynette Smithów od pastwiska. Dziennik podaje, że do ogrodu w Essex wtargnęło łącznie 18 zwierząt, z czego osiem urządziło sobie kąpiel w znajdującym się tam basenie. - Kiedy moja żona poszła zrobić poranną herbatę, wyjrzała przez kuchenne okno i zobaczyła osiem bawołów w basenie - relacjonował w rozmowie z mediami Andy Smith. - Żona zadzwoniła pod numer alarmowy i powiedziano jej, że straż pożarna nie przyjmuje fałszywych telefonów. Trzeba było trochę przekonywać, żeby potraktowali nas poważnie. Kiedy przybyli na miejsce, jeden z bawołów, wystraszony ich kamizelkami odblaskowymi, skierował się prosto na nich - powiedział właściciel posesji. Ostatecznie na miejsce wezwano także rolnika z sąsiedztwa, który pomógł w wyprowadzeniu zwierząt z wody. Emeryci nie mogli pojąć, jakim cudem w ich basenie znalazło się osiem bawołów wodnych. Światło na tę sprawę rzuciło dopiero nagranie z kamery monitoringu, na którym widać, jak zwierzęta spokojnie maszerują w stronę ich posiadłości. W pewnym momencie jedno ze zwierząt nadepnęło na pokrywę, która przykrywała basen. Ta puściła pod ciężarem bawoła i zwierzę wpadło do wody. Wystarczyła chwila, by kolejne siedem zwierząt również znalazło się w basenie, którego woda z czasem przybrała ciemną barwę. Wielka Brytania. Bawoły zniszczyły basen. Emeryci walczyli o ubezpieczenie - Bawoły są ciężkie, a porcelanowe płytki w basenie bardzo śliskie, przez co straciły przyczepność i nie mogły się wydostać - tłumaczył Smith. Niestety "taplanie się" - ważących około 600 kilogramów każdy - bawołów spowodowało znaczne szkody. Te zostały wycenione na niemal 25 tysięcy funtów (ok. 130 tys. złotych). I tu zaczęła się przykra batalia emerytów z systemem. - Ubezpieczyciel wysłał do nas rzeczoznawcę dopiero po 15 tygodniach. Prawie sześć miesięcy zajęło im zaoferowanie kwoty niższej o 8000 funtów od wycen, które uzyskaliśmy na własną rękę - zaznaczył właściciel. Mężczyzna podkreślił przy tym, że zdaje sobie sprawę, że istnieją sprawy o wiele poważniejsze, niż zniszczony basen ogrodowy, ale "brak komunikacji ze strony ubezpieczyciela zapewnił im wiele nieprzespanych nocy". - Ten basen był naszym emerytalnym luksusem. Kupiłem go, gdy sprzedałem firmę, którą budowałem przez lata. Kosztowało mnie to mnóstwo potu i trudu, a po wizycie bawołów basen nie nadawał się do użytku - tłumaczy mężczyzna. Sprawę udało się rozwiązać po myśli małżeństwa. Jak informuje "Guardian", ubezpieczyciel po niemal 10 miesiącach wypłacił Smithom pełne 25 tysięcy funtów. "Przepraszamy za opóźnienie w spłacie tego roszczenia, a w szczególności za początkowe oczekiwanie na wizytę inspektora, które trwało zbyt długo i nie spełniało naszych zwykłych standardów" - napisano w oświadczeniu do redakcji.