Jowita Kiwnik Pargana: Czy UE zdała egzamin w czasie pandemii, jeśli chodzi o wsparcie sektora zdrowotnego? Bartosz Arłukowicz: - Uważam, że tak. Podjęto wiele działań, Komisja Europejska poprosiła państwa członkowskie o sprecyzowanie swoich potrzeb i wymagań sprzętowych. Unia w ramach funduszu Horyzont 2020 finansuje działania 18 projektów badawczych, w których działa około 140 zespołów naukowych z całej Europy, pracujących m.in. nad szczepionką na COVID-19. Pomogła także zorganizować "zrzutkę" w ramach kampanii Coronavirus Global Response, dzięki której udało się zebrać 16 mld euro na walkę ze skutkami pandemii. Poza tymi działaniami został zaprezentowany Europejski Fundusz Odbudowy gospodarki w wysokości 750 mld euro i przyjęty fundusz pomocowy dla sektora prywatnego w wysokości 540 mld euro. Trzeba więc powiedzieć, że ta pomoc sprawnie ruszyła, a Unia Europejska stanęła na wysokości zadania. A jednak pojawiały się głosy, że Unia Europejska zareagowała na kryzys z opóźnieniem. - Myślę, że w ogóle Europa w początkowej fazie nie doceniła skali zagrożenia, jakie stało przed nami. Jednak Unia dość szybko podjęła działania. Co najważniejsze, były to działania skuteczne. Dzisiaj opieka zdrowotna to odpowiedzialność krajów członkowskich. Grupa Europejskiej Partii Ludowej, której jest pan członkiem, otwarcie apeluje o to, żeby zwiększyć kompetencje Unii w zakresie ochrony zdrowia. Słusznie? - Tak. Ja w ogóle jestem zwolennikiem większego wpływu Unii na rynki zdrowotne, bo uważam, że wspólne negocjowanie z koncernami cen zakupów leków czy środków ochrony jest na pewno skuteczniejsze. Wydarzenia, z jakimi mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich miesięcy, pokazują, że współpraca europejska jest konieczna. Pojedyncze państwa, mimo iż oczywiście muszą toczyć walkę z wirusem, bez współpracy i bez koordynacji sobie nie poradzą, bo pandemia będzie wędrowała z jednego państwa do drugiego i jedne kraje poradzą sobie z nią lepiej, a inne gorzej. Dlatego całościowe podejście do tego tematu jest bardzo potrzebne. Jakie działania warto koordynować wspólnie? - Budowanie rezerw leków i środków ochronnych na czas niespodziewanych zdarzeń medycznych lub przynajmniej tworzenie rezerw zakupowych, czyli negocjowanie takich umów z producentami, żeby zagwarantować dostępność tych środków dla Unii. Warto tu też pamiętać o bardzo ważnym problemie, chociaż już nie związanym bezpośrednio z pandemią, jakim są braki leków w poszczególnych państwach i w określonych dziedzinach medycyny. Tutaj wspólne działania UE byłyby z pewnością korzystne i pozwoliłyby unikać sytuacji, kiedy w jednym państwie członkowskim zaczyna brakować jakichś leków np. onkologicznych. Myślę, że pandemia nauczy poszczególne rządy, że współpraca ze Wspólnotą, a nie walczenie z nią jest bezpieczniejsze dla naszych obywateli. Wspominał pan o wspólnych zakupach, tymczasem jeszcze w marcu Polska nie wzięła udziału w pierwszym unijnym przetargu na sprzęt ochronny, bo za późno dołączyła do mechanizmu zakupów. - Polski rząd w ogóle wyjątkowo późno zorientował się w powadze sytuacji. Przypomnę słowa ministra zdrowia, który publicznie dziwił się w mediach, dlaczego ludzie w ogóle noszą maseczki. A dzisiaj cała Europa i świat wie, że tak naprawdę maseczki są podstawowym masowym sposobem zabezpieczania się przed pandemią. To jest tylko jeden z wielu przykładów. Rząd tłumaczył, że decyzję o nieprzystępowaniu Polski do unijnego mechanizmu podjęto jeszcze za czasów rządu Ewy Kopacz, kiedy pan był ministrem zdrowia. - Przede wszystkim wówczas nie było żadnej pandemii. Teraz polski rząd wolał zająć się wsparciem mediów publicznych zamiast zdrowiem obywateli. 4 marca minister Szumowski poinformował o pierwszym przypadku COVID-19 w Polsce, a dwa dni później, 6 marca, prezydent Duda zamiast przekazać środki na system ochrony zdrowia, podpisał ustawę przekazującą 2 mld zł telewizji publicznej. W Unii też zdarzają się pomyłki. Kilka krajów członkowskich, w tym Belgia, Holandia i Polska, skrytykowało Brukselę za zakup maseczek bez atestów. - Zamiast skoncentrować się na walce z najcięższą pandemią od lat, rząd zajmuje się krytyką Wspólnoty. Kto jak kto, ale nasz minister zdrowia jest chyba ostatnim, który ma prawo do krytyki unijnych planów działania, bo to za rządów tego ministra zdrowia kupowano maseczki bez żadnych atestów od instruktora narciarskiego i kupiono tysiące respiratorów-widmo, których do dzisiaj nie ma, a pieniądze zostały wydane. Johannes Hahn, komisarz UE ds. budżetu, zapowiedział w czwartek, że Unia zamierza w ciągu roku albo półtora wynaleźć szczepionkę na koronawirusa. Jest na to szansa? - Cały świat dzisiaj pracuje nad szczepionką, Europa również i zapewne właśnie w tej chwili setki naukowców głowią się, jak zabezpieczyć ludzkość przed wirusem, który nadal wydaje się być poza naszą kontrolą. Nie wiem, czy Europie uda się wynaleźć szczepionkę, ale na pewno Unia Europejska jest bardzo aktywna w badaniach, poszukiwaniach, a także w finansowaniu prac nad szczepionką. Komisja Europejska przedstawiła propozycję wieloletniego budżetu UE oraz projekt funduszu odbudowy gospodarki. Czy wystarczająca ilość środków jest tam przeznaczona na zdrowie? - Spora, ale myślę, że zdrowie jest tą dziedziną, która też będzie zmieniała swoją pozycję budżetową w kolejnych latach. Pandemia nauczyła nas wszystkich, że zdrowie jest rzeczą najważniejszą. Owszem ważne są drogi, budowy i inwestycje, ale w momencie, kiedy pojawia się wirus, który zatrzymuje świat w ciągu kilku dni, zamyka granice, hamuje gospodarkę, powoduje wzrost bezrobocia i gigantyczny kryzys gospodarczy, to wszystkie inne projekty schodzą na drugi plan. Dlatego uważam, że polityka zdrowotna będzie coraz ważniejsza. Jak pan ocenia toczącą się właśnie w Polsce kampanię prezydencką? - To wyjątkowa kampania, tocząca się w cieniu wirusa, nigdy z taką nie mieliśmy do czynienia. Dla mnie szokujące są wypowiedzi niektórych polityków, np. apel premiera Morawieckiego, który pomimo ostrzeżeń WHO i utrzymującej się liczby zakażeń, przekonywał seniorów, że już nie muszą się bać wirusa i powinni tłumnie iść na wybory. Premier, który pomimo doniesień lekarzy w celu propagandowo-wyborczym wprowadza ludzi w błąd, to jest dla mnie rzecz niedopuszczalna. - Ludzie oczywiście powinni iść na wybory, ale muszą iść w pełnej świadomości zagrożeń, które temu towarzyszą. Nie można ludziom wmawiać, że pandemia się skończyła, kiedy w Polsce mamy ponad 300 nowych zakażeń dziennie i kolejne zgony. A premier mówi, że właściwie problemu nie ma. Nie, panie premierze, problem jest i trzeba Polakom mówić prawdę. Na tym polega różnica pomiędzy naszym rozumieniem odpowiedzialności za państwo. Niestety, ta kampania uzewnętrzniła najgorsze cechy niektórych środowisk politycznych. Jeszcze w kwietniu mówił pan o tym, że wybory i cała kampania prezydencka są przygotowywane w nieuczciwy sposób. Nadal pan tak uważa? - Kiedy słyszymy doniesienia od setek osób, które albo w ogóle nie dostały pakietów wyborczych, albo otrzymały je wybrakowane np. z nieważnymi kartami do głosowania, to oznacza, że część Polaków została pozbawiona prawa wyborczego. Pytanie, czy zostało to zrobione świadomie, czy nie? W mojej ocenie są to rzeczy, których można było uniknąć, jeśli się tego chciało. Prezydent Duda odmówił wzięcia udziału w debacie organizowanej wspólnie przez TVN, TVN24, Onet i WP. Był pan zaskoczony tą decyzją? - Prezydent Duda jest politykiem niesamodzielnym. On się boi, z jednej strony Kaczyńskiego, a z drugiej Trzaskowskiego. To powoduje, że staje się postacią bezbarwną politycznie, pozbawioną własnego spojrzenia, własnej myśli strategicznej o kierunku rozwoju państwa. W swoich wystąpieniach nie dość, że wraca do wyświechtanych sloganów i uprawia partyjną propagandę np. wtedy, gdy mówi, że TVN działa w interesie Trzaskowskiego. To są słowa niespotykane w poważnych demokracjach i poważnych państwach, zwłaszcza ze strony urzędującego prezydenta. W każdej demokracji jest oczywiście część folkloru politycznego, ale nigdy ten folklor nie jest uprawiany przez najważniejszych ludzi w państwie. Rozmawiała Jowita Kiwnik Pargana