Jak zauważa agencja dpa, Barroso był wyraźnie poirytowany pytaniem kanadyjskiego dziennikarza, który chciał wiedzieć, dlaczego "państwa Ameryki Północnej muszą za pośrednictwem Międzynarodowego Funduszu Walutowego naprawiać błędy bogatych Europejczyków". Nie w Europie, lecz w Stanach Zjednoczonych na skutek "nieortodoksyjnych praktyk w pewnych obszarach rynku finansowego" narodził się kryzys, który następnie "zainfekował banki" w UE - odparł Barroso. Tymczasem Unia Europejska nie skupia się na szukaniu winnych, lecz na współpracy w walce z problemami - wytknął. Wskazał ponadto, że członkowie Unii to państwa demokratyczne, w których przy rozwiązywaniu problemów muszą być podejmowane procesy decyzyjne, a to z kolei "wymaga czasu". "Europa nie potrzebuje korepetycji z demokracji", tym bardziej, że w kilku krajach grupy G20 demokracji nie ma - podkreślił. "Nie staną się one licencją na wydawanie" W odpowiedzi na pytanie o konieczność zaangażowania krajów spoza Europy w pomoc strefie euro poprzez MFW Barroso przypomniał, że to Unia Europejska, jako największa gospodarka świata, wnosi też największy wkład do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wszyscy partnerzy gospodarczy i handlowi polegają na UE jako źródle własnego wzrostu, dlatego im szybciej ustabilizuje się sytuacja Europy, tym lepiej dla wszystkich - powiedział Barroso. MFW powinien funkcjonować dla wspólnego dobra, dlatego "nie ma żadnego powodu", dla którego nie miałby angażować się w rozwiązanie kryzysu - dodał. Po raz kolejny Barroso podkreślił też swoje poparcie dla euroobligacji, czyli emisji wspólnych papierów dłużnych przez strefę euro. "Nie staną się one licencją na wydawanie" - powiedział. Na razie nie ma warunków na wprowadzenie wspólnych papierów dłużnych - zastrzegł. Wystąpią dopiero, gdy "osiągniemy wyższą płaszczyznę w strukturach finansowych i politycznych" - podkreślił. Obecny w Los Cabos przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy powiedział, że "na zażegnanie obecnego kryzysu potrzeba czasu". "Nie wystarczy gasić pożarów, trzeba kontynuować reformy" - podkreślił. Jednocześnie wypowiedział się przeciwko zwiększaniu wydatków jako metodzie na pobudzenie gospodarki i wyjście z kryzysu.