Bez poparcia stanowiących drugą siłę polityczną europejskich socjalistów będzie to jednak "słaba" większość, a Barroso będzie mieć trudności w ciągu najbliższych pięciu lat we wprowadzaniu nowych projektów legislacyjnych. Socjaliści grożą, że będą mu uprzykrzać życie na każdym kroku, począwszy od przesłuchań kandydatów na nowych komisarzy. - Potrzebujemy silnej Komisji Europejskiej, która ma większość w PE, bo jeżeli KE wejdzie w konflikt z interesami narodowymi, to razem wygramy. Potrzebujemy etyki odpowiedzialności europejskiej. O to proszę: byśmy razem wyruszyli w tę podróż - apelował do eurodeputowanych Barroso. - Jeżeli chcecie silnej Komisji, dajcie mi kredyt zaufania - wzywał. Tym samym odpowiedział na stawiany mu najczęściej zarzut, że dotychczas był zbyt "służebny" wobec rządów, zwłaszcza liderów największych państw UE - Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, zapominając o traktatowej roli KE - obronie interesu wspólnotowego. - Gdybym ja był szefem rządu, też bym pana poparł, bo lepszego adwokata interesów narodowych trudno sobie wyobrazić - powiedział mu szef europejskich socjalistów Martin Schulz. - Nie zasługuje pan na poparcie naszej grupy - dodał, zapowiadając, że eurodeputowani socjaldemokracji "zagłosują przeciw albo się wstrzymają". Schulz wytknął Barroso, że w środę może i uzyska większość, ale będzie to większość z "deputowanymi braci Kaczyńskich", brytyjskich torysów i czeskiego ODS prezydenta Vaclava Klausa, tworzących razem frakcję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR). - Czy to z nimi chce pan pracować na rzecz Traktatu Lizbońskiego? Przecież oni go odrzucają. Jak może pan pracować na rzecz Europy, wchodząc w takie sojusze? - pytał Schulz. - EKR poprze w głosowaniu przewodniczącego Barroso. Nie podzielamy jego entuzjastycznego poparcia dla Traktatu z Lizbony, ale podzielamy niechęć do nacjonalizmów i narodowych egoizmów. Udzielamy poparcia w jego trudnej misji; cieszę się, że padły słowa (w przemówieniu Barroso) o europejskiej solidarności i by przezwyciężyć kryzys gospodarczy - zapewnił lider EKR Michał Kamiński (PiS). By przekonać socjalistów, nie pomogły obietnice Barroso, że do swego programu włączy postulaty socjalne, m.in. zapewnienie przetrwania usług użytku publicznego i ich socjalnego wymiaru. - Ja nigdy nie byłem za prywatyzacją tych usług - przekonywał Barroso. Zapewnił też, że "jest za zwalczaniem dumpingu socjalnego", a jego sercu drogie są "święte prawa socjalne", jak prawo do strajku czy zrzeszania się. - Ale bez swobody przepływu pracowników UE by nie istniała. Tłumaczył, że przez ostanie pięć lat koncentrował się na konsolidacji UE rozszerzonej do 27 członków. - Teraz mamy szansę, by wykazać się ambicjami społecznymi, bo jest kryzys gospodarczy oraz w kwestiach zmian klimatycznych - powiedział. Podkreślił, że w planie ożywienia gospodarki będzie "używał wszystkich dostępnych instrumentów, by pomagać zwłaszcza nowym krajom UE w drodze wyjścia z kryzysu". Liberałom obiecał z kolei, że - tak jak postulowali - powoła w nowej KE komisarza do spraw podstawowych i wolności obywatelskich oraz zrewiduje za trzy lata system nadzoru nad rynkami finansowymi. Na dzień przed głosowaniem wydaje się, że Barroso uzyska wystarczające poparcie, choć raczej nie będzie ono przytłaczające. Niespodzianka jest możliwa, bo głosowanie będzie tajne. Kandydaturę Barroso poprze jego rodzina polityczna, która go wystawiła, czyli chadecka frakcja Europejskiej Partii Ludowej. Choć EPL wygrała wybory do PE, sama nie ma wystarczającej większości (EPL liczy 265 posłów), dlatego Barroso musiał zabiegać o względy innych partii. Barroso może też liczyć na poparcie grupy EKR z 54 europosłami. Zadecydują głosy trzeciej pod względem wielkości grupy liberałów i demokratów (84 europosłów), która jest dość podzielona w sprawie Barroso. Ponad 60 posłów tej frakcji - w tym liberałowie niemieccy, brytyjscy, skandynawscy i belgijscy - deklarowało, że go poprą, podczas gdy Francuzi i Włosi z tej frakcji zapowiedzieli głosowanie przeciw. Sam przewodniczący liberałów, były premier Belgii Guy Verhofstadt najpewniej wstrzyma się od głosu - powiedziały źródła w tej frakcji. Głosowanie przeciw zapowiedzieli Zieloni (55 europosłów) i komuniści (35 europosłów). Stanowiący drugą siłę polityczną socjaliści (184 europosłów) zapowiedzieli, że zagłosują przeciw albo wstrzymają się od głosu. Głosowanie będzie jednak tajne i w związku z tym dyscyplina głosowania będzie trudna do utrzymania, a socjaliści hiszpańscy i portugalscy zapowiedzieli już, że poprą Barroso w ślad za swoimi socjalistycznymi rządami, które już wcześniej opowiedziały się za reelekcją Portugalczyka. Podobnie na Barroso może głosować część posłów z nowych krajów członkowskich, w tym Czesi i część Węgrów. Polacy zapowiedzieli, że nie poprą Barroso.