Na te tematy będą rozmawiać w niedzielę unijni przywódcy na szczycie w Brukseli. O ambitne decyzje zaapelował wczoraj przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso. - Jesteśmy w ważnym momencie dla przyszłości Unii Europejskiej. Nie chciałbym dramatyzować, ale to kluczowy moment dla europejskiej konstrukcji. Decyzje podjęte, lub nie, będą miały na to wpływ. Jesteśmy w punkcie zwrotnym, konieczna jest jasna i zdecydowana odpowiedź - podkreślał szef Komisji Europejskiej. Jeśli chodzi o Grecję, to jej dług jest wyższy niż wcześniej sądzono. Finansowa pomoc z pieniędzy publicznych wydaje się mało prawdopodobna, dlatego trwają rozmowy z przedstawicielami sektorami prywatnego by wzięli na siebie jeszcze większy ciężar wsparcia. Już na licowym szczycie Eurogrupy banki, które mają greckie obligacje, zgodziły się na redukcję długu i straty wynoszące 21 procent. Teraz mają one sięgać 50 procent. Do tych działań, które mają uratować strefę euro, dochodzi jeszcze plan zwiększenia europejskiego funduszu ratunkowego. Nie jest wykluczone, że będzie musiała z niego skorzystać już wkrótce Hiszpania, której ocena wiarygodności kredytowej została obniżona przez jedną z agencji ratingowych. Groźby obniżenia oceny usłyszała też Francja. Na szczycie powinna także zapaść decyzja dotycząca dokapitalizowania europejskich banków i uzgodniony ma być skoordynowany plan postępowania. Tymczasem im bliżej szczytu, tym więcej różnych sygnałów wysyłanych z europejskich stolic. Francuski prezydent alarmował, że w najbliższych dniach rozstrzygnie się los Europy i ostrzegał przed groźbą rozpadu, jeśli nie zapadną konkretne decyzje. Niemiecka kanclerz z kolei starała się tonować nastroje i oczekiwania. Co na to Komisja Europejska? - Nie będę komentował oświadczeń krajów członkowskich. Nie potrafię też przewidzieć decyzji szczytu, ale pracujemy, by osiągnąć sukces. Robimy co możemy - powiedział szef Komisji Jose Barroso.