W Strasburgu na sesji plenarnej posłowie Parlamentu Europejskiego debatują nad postępami w negocjacjach z Wielką Brytanią na temat brexitu. Rozbieżności w negocjacjach Barnier podkreślił, że strony nie osiągnęły jak dotąd wystarczającego postępu, by przejść do kolejnej fazy negocjacji na temat przyszłego partnerstwa i okresu przejściowego. Kolejna runda odbędzie się w przyszłym tygodni w Brukseli. Zaznaczył, że w negocjacjach ciągle istnieją rozbieżności co do rozliczeń finansowych pomiędzy UE i opuszczającą ją Wielką Brytanią. "Nigdy nie zaakceptujemy, żeby 27 państw zapłaciło za to, co zdecydowało 28. To proste, podatnicy '27' nie muszą ponosić konsekwencji decyzji, której nie podjęli" - powiedział. Po tych słowach w PE rozległy się oklaski. Barnier podkreślił, że sprawą do ustalenia jest ciągle kwestia jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Zaznaczył też, że KE będzie się domagać od Londynu gwarancji "korzystania poza granicami ze świadczeń społecznych nabytych w Wielkiej Brytanii". Powiedział, że ciągle otwarta pozostaje też kwestia dotycząca granicy między Irlandią a Irlandią Północną. Brak postępów w rozmowach jego zdaniem nie pozwala przejść do kolejnego etapu negocjacji. Juncker ostrzega W PE w Strasburgu przemawiał też szef Komisji Europejskiej Jean Claude-Juncker, który ostrzegł, żeby nie prowadzić rozmów z pominięciem Barniera. "Tym, którzy sądzą, że można prowadzić rozmowy ponad głową Michela Barniera, przypominam, że KE została zobowiązana do negocjacji przez 27 krajów, a mój wybór negocjatora został przez te kraje zaakceptowany" - zaznaczył Juncker. "Nie osiągnęliśmy jeszcze wystarczającego postępu w rozmowach. (...) Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Podatnicy z 27 krajów nie powinni jednak płacić za decyzje Wielkiej Brytanii" - podkreślił Juncker. Czwarta runda negocjacji W ubiegłym tygodniu odbyła się czwarta już runda negocjacji w sprawie warunków wyjścia W. Brytanii z UE. Jedną z głównych spraw, co do której obie strony nie mogą się porozumieć, jest kwestia rozliczenia finansowego. Brytyjska premier Theresa May zapewniła w ubiegłym tygodniu, że jej kraj uszanuje zobowiązania podjęte w trakcie jej członkostwa w UE. "Nie chcę, aby nasi partnerzy obawiali się, że będą musieli płacić więcej lub otrzymać mniej przez pozostały okres obecnego budżetu w wyniku naszej decyzji o opuszczeniu (Wspólnoty)" - powiedziała. Ze szczegółowych deklaracji złożonych w ubiegłym tygodniu przez brytyjskich negocjatorów wynika, że Wielka Brytania jest gotowa łożyć do unijnej kasy jeszcze w 2019 i 2020 roku. Tymczasem rozliczenie wieloletniego budżetu UE, na który zgodziły się brytyjskie władze, będzie sięgało 2023 roku. "Premier jasno stwierdziła, że Wielka Brytania dotrzyma swoich zobowiązań powziętych w czasie członkostwa w UE. Na razie nie określamy, jakie są te zobowiązania, na to przyjdzie czas później" - oświadczył w Brukseli brytyjski minister ds. Brexitu David Davis. Obu stronom udało się za to osiągnąć postęp dotyczący praw obywateli. Wielka Brytania zgodziła się na "bezpośrednie stosowanie" w swoim prawodawstwie rozwiązań, które znajdą się w końcowym porozumieniu z UE. "To bardzo ważne, by zapewnić naszym obywatelom, że będą mogli odwołać się w sprawie swoich praw, zdefiniowanych w porozumieniu o wyjściu przed sądami w Wielkiej Brytanii" - zaznaczył Barnier. Londyn dalej nie jest chętny do poddania się jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości UE w kwestii praw obywateli. Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)