Mieszkańcy położonego około 50 kilometrów na południe od Aleppo Sarakib twierdzą, że we wtorek w nocy na miasto zrzucono beczki z chlorem. Część syryjskiej opozycji oskarżyła o przeprowadzenie ataku wojska reżimu Baszara al-Asada. Dziś do sprawy odniosła się Organizacja do spraw Zakazu Broni Chemicznej OPCW, która nadzoruje wykonywanie międzynarodowej konwencji o zakazie broni chemicznej. "Te doniesienia są bardzo niepokojące" - powiedział szef organizacji, Ahmet Uzumcu. Dodał, że sprawdza ona, czy w Syrii rzeczywiście po raz kolejny użyto broni chemicznej. Uzumcu podkreślił, że byłoby to naganne i całkowicie sprzeczne z normami prawnymi, przyjętymi przez społeczność międzynarodową. Sprawę badają też Stany Zjednoczone. Pojawiają się spekulacje, że atak był odwetem za zestrzelenie rosyjskiego śmigłowca w poniedziałek w pobliżu Sarakib. Zginęło wtedy pięciu Rosjan.