"Robiliśmy badania, i mamy pewne oznaki dotyczące użycia broni chemicznej, ale aby upewnić się i je zweryfikować, prowadzimy dalsze testy. Przekażemy je agendom ONZ" - powiedział Davutoglu w stolicy Jordanii Ammanie. Dodał, że Turcję od dłuższego czasu niepokoiła perspektywa użycia przez siły rządowe w Syrii broni chemicznej. Według Davutoglu nie jest tajemnicą, że władze w Damaszku zgromadziły broń chemiczną i nigdy nie podpisały porozumień międzynarodowych zakazujących jej użycia. "Wiemy, że reżim syryjski ma zasoby (broni) i wszyscy wiedzą, że ma on takie możliwości (jej użycia)" - oświadczył minister. Wskazał, że broń chemiczna jest "zagrożeniem dla ludzkości", a jej stosowanie jest przestępstwem. Również w piątek premier Turcji Recep Tayyip Erdogan oskarżył władze Syrii o stosowanie broni chemicznej. W ubiegłym tygodniu w Turcji zaczęto pobierać próbki krwi od przewiezionych przez granicę na leczenie rannych Syryjczyków, by ustalić, czy padli oni ofiarą ataku chemicznego. W Syrii od ponad dwóch lat trwa powstanie zbrojne przeciw prezydentowi Baszarowi el-Asadowi. Do użycia broni chemicznej miało dojść w marcu bieżącego roku w prowincji Aleppo na północnym zachodzie kraju. O zastosowanie gazu bojowego oskarżają się wzajemnie obie strony konfliktu - rebelianci i siły Asada. USA deklarowały wielokrotnie, że użycie broni chemicznej przez władze w Damaszku byłoby przekroczeniem "ostatecznej granicy". Jednak mając w pamięci błędne doniesienia wywiadu, które wykorzystano do uzasadnienia interwencji w Iraku w 2003 roku Waszyngton wyklucza jakąkolwiek akcję bez uprzedniego dokładnego zbadania sprawy.