W przyjętej przez aklamację rezolucji eurodeputowani w ostrych słowach potępili pogorszenie się sytuacji w dziedzinie praw człowieka, prześladowania opozycji, a także wykonanie w marcu egzekucji skazanych na śmierć Dźmitryja Kanawałaua i Uładzisłaua Kawalioua za zamachy w mińskim metrze w 2011 r. Europosłowie wezwali reżim do wydania ciał obu mężczyzn rodzinom. PE zażądał w rezolucji "bezwarunkowego uwolnienia więźniów politycznych", w tym Alesia Bialackiego, przewodniczącego Centrum Praw Człowieka "Wiasna" i wiceprzewodniczącego Międzynarodowej Federacji Praw Człowieka (FIDH), oraz dwóch byłych kandydatów na prezydenta: Mikałaja Statkiewicza i Andreja Sannikaua - od czego PE uzależnia jakikolwiek postęp dialogu UE z Mińskiem. Rezolucja apeluje też do krajowych związków hokeja na lodzie, "by naciskały na IIHF (Międzynarodową Federację Hokeja na Lodzie), aby organizacja ta rozważyła ponownie swoją wcześniejszą decyzję i przewidziała możliwość przeniesienia Mistrzostw Świata w Hokeju na Lodzie w 2014 r. z Białorusi do innego państwu, jeśli nie zostaną uwolnieni wszyscy więźniowie polityczni". Przyjęta rezolucja PE była już gotowa, by głosować nad nią 14 marca, na sesji w Strasburgu. Ale eurodeputowani na wniosek jednego z bułgarskich socjaldemokratów zdecydowali się odłożyć jej przyjęcie w nadziei, że reżim wykaże się skłonnością do poprawy sytuacji na Białorusi. Tymczasem dwa dni później w Mińsku ogłoszono, że wyroki śmierci na skazanych za zamachy terrorystyczne zostały wykonane. Zdaniem europosła Marka Migalskiego (frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów), odkładając głosowanie w sprawie rezolucji, PE dał wyraz słabości, bo reżim i tak wykonał egzekucje "dwa dni później". - To lekcja dla nas, jak należy postępować z reżimem Alaksandra Łukaszenki i mam nadzieję, że nigdy więcej nie będziemy się już cofać - powiedział Migalski na sali obrad w czwartek. - Nie zgadzam się z oceną, że nasza decyzja była wyrazem słabości. Najprawdopodobniej egzekucja została wykonana w tajemnicy już wcześniej, jeszcze przed naszą decyzją (o odłożeniu głosowania 14 marca) i jest zbyt daleką insynuacją mówienie, że nasza decyzja doprowadziła do pogorszenia sytuacji na Białorusi - odpowiedział na zarzuty Migalskiego szef delegacji ds. współpracy PE z Białorusią Jacek Protasiewicz (PO). - Liczyliśmy na poprawienie sytuacji, ale nie udało się - przyznał europoseł. PE potępił też w rezolucji "obraźliwą retorykę" Łukaszenki wobec niemieckiego ministra spraw zagranicznych". Chodzi o obraźliwe słowa białoruskiego prezydenta nawiązujące do homoseksualizmu Guido Westrwellego. Rezolucji wskazuje też na bezprecedensowe nasilenie konfliktu dyplomatycznego między UE a Białorusią, do którego doszło, gdy władze w Mińsku zażądały, aby ambasadorowie UE i Polski opuścili kraj na konsultacje. Zdaniem PE decyzja o odwołaniu z Białorusi wszystkich ambasadorów państw UE potwierdza, że "starania władz białoruskich, by podzielić UE w kwestii sankcji, nie powiodły się". PE z aprobatą przyjmuje też ostatnią decyzję Rady ministrów spraw zagranicznych z 23 marca w sprawie nowych sankcje wobec Białorusi, w tym ekonomicznych, polegających na zamrożeniu aktywów wobec 29 firm, należących do trzech oligarchów wspierających reżim Łukaszenki. Unijna "czarna lista" osób z zakazem wizowym i zamrożonymi aktywami liczy już 243 przedstawicieli reżimu białoruskiego, odpowiedzialnych za łamanie praw człowieka i represje wobec opozycji.