Prawicowe grupy, przeciwne przyjmowaniu uchodźców, wznosiły okrzyki i domagały się wydalenia z Hiszpanii wszystkich imigrantów. W tych samych miejscach pojawiły się też grupy młodych ludzi, które w kierunku prawicowych grup wznosiły antyfaszystowskie okrzyki. "Nie możemy pozwolić na prowokacje tych, którzy używają ataku do pretekstu, by pokazać nienawiść, rasizm, ksenofobię i faszyzm. To bowiem bardzo przypomina wszystko, co stało się zaledwie dzień wcześniej" - mówił jeden z uczestników antyfaszystowskiej demonstracji. Gdy manifestacje spotkały się ze sobą, na miejscu pojawili się policjanci, którzy rozdzielili obie grupy. Mimo to, doszło do przepychanek między niektórymi uczestnikami protestów. Izabela Jukowska, Polka, która od sześciu lat mieszka w Barcelonie, powiedziała wysłannikowi Polskiego Radia, że demonstracje przeciwko migrantom w Barcelonie zdarzają się niezwykle rzadko. "To nie jest tutaj normalne, do pewnego stopnia. Emocje są normalne, bo to jest kraj, w którym emocje się pokazuje publicznie, ale generalnie ludzie pokazują, że są razem. To jest miasto bardzo tolerancyjne, otwarte dla wszystkich" - dodała Polka. Według ustaleń policji, wszyscy zamachowcy, którzy zostali do tej pory zabici, pochodzili z Maroka. Większość z nich od pewnego czasu mieszkała w Hiszpanii. W centrum Barcelony napastnik zabił w sumie 13 osób. 14 ofiara to kobieta, która została ranna w ataku w kurorcie Cambrils.