"Byłem obwiniany za wiele rzeczy, ale obarczanie mnie winą za ich prawybory jest czymś zupełnie nowym" - powiedział Obama w czwartek, odpowiadając na pytania podczas konferencji prasowej z nowym premierem Kanady Justinem Trudeau. Jak dodał, to nie on ponosi odpowiedzialności za "załamanie", jakie ma miejsce w Partii Republikańskiej (GOP). Natomiast "obiektywnie i uczciwie można stwierdzić", że to republikańskie elity oraz konserwatywne media tolerowały bezkompromisowość i wmawiały wyborcom przez ostatnie siedem lat, że należy sprzeciwiać się wszystkiemu, co on (prezydent USA) proponuje, a jakakolwiek współpraca będzie uznana zdradę. "To stworzyło do pewnego stopnia środowisko, w którym ktoś taki jak Trump może teraz kwitnąć" - dodał Obama. Nowojorski miliarder i lider republikańskiego wyścigu o nominację prezydencką nie przestaje szokować, atakując imigrantów, muzułmanów, kobiety, czy naśmiewając się z niepełnosprawnego dziennikarza. Zdaniem Obamy Trump nie różni się jednak tak bardzo w swych propozycjach, zwłaszcza w kwestii imigracji, od swych rywali - ultrakonserwatywnego senatora z Teksasu Teda Cruza i senatora z Florydy Marco Rubio. Obama przyznał, że Trump jest ostrzejszy w retoryce, ale i Cruz, i Rubio są przeciwni legalizacji pobytu w USA nielegalnych imigrantów, "pomimo faktu, że ich rodziny skorzystały na otwartości naszego społeczeństwa". Zarówno Cruz jak i Rubio mają kubańskie korzenie. Obama dodał, że są "myślący" Republikanie, którzy martwią się rozwojem sytuacji w ich partii i zapewnił, że również w jego interesie jest, by GOP był poważną partią opozycyjną.