Amerykański prezydent przyznał, że wyróżnienie go Nagrodą Nobla było krytykowane jako przedwczesne, a on sam nie zasługuje na to, by stanąć wśród laureatów tej nagrody obok takich znakomitości jak Martin Luther King czy Nelson Mandela. Uznał za paradoks, że odbiera nagrodę zaledwie 9 dni po podjęciu decyzji o wysłaniu do Afganistanu dodatkowych 30 tys. żołnierzy. Wystąpił jednak w obronie słusznych wojen. Obama podkreślił, że "za naszego życia" nie uda się wyplenić konfliktów zbrojnych i niekiedy trzeba będzie prowadzić słuszne wojny. Zapewnił, że nie będzie stał bezczynnie wobec zagrożeń, przed którymi stoi naród amerykański. Jak zauważył, negocjacje nie przekonają Al-Kaidy do złożenia broni. - Kiedy niezbędne jest użycie siły, zobowiązanie się do pewnych zasad postępowania leży w naszym moralnym i strategicznym interesie. Uważam, że Stany Zjednoczone powinny pozostać nosicielem standardów w prowadzeniu wojny - powiedział Obama. Zaznaczył, że przywiązanie Ameryki do standardów moralnych nawet podczas wojny odróżnia ją od jej wrogów. - To nasze źródło siły. Właśnie dlatego zakazałem tortur. Właśnie dlatego zleciłem zamknięcie więzienia w zatoce Guantanamo. I właśnie dlatego potwierdziłem zobowiązanie Ameryki do przestrzegania konwencji genewskich - podkreślił. Obama zwrócił uwagę, że USA nie mogą same stawiać czoła takim globalnym wyzwaniom jak w Afganistanie czy Somalii. - Obowiązkiem (...) nas wszystkich jest obstawanie przy tym, by takie narody jak Iran czy Korea Północna nie wystawiały systemu na ryzyko - oświadczył. Podkreślił też, że świat nie może zignorować wyścigu zbrojeń nuklearnych na Bliskim Wschodzie i w Azji. - Moim zadaniem jest kroczenie nadal drogą, która - jak wierzę - jest ważna nie tylko dla Ameryki, ale także dla budowania trwałego pokoju na świecie - zaznaczył. Dodał, że oznacza to m.in. dążenie do świata wolnego od broni nuklearnej, rozwiązywanie problemu zmian klimatycznych, ustabilizowanie sytuacji w takich państwach jak Afganistan oraz mobilizowanie "zgodnych z naszymi wartościami i ideałami wysiłków międzynarodowych wobec terroryzmu". Jego zdaniem niektóre z tych działań już zaczynają przynosić owoce. W obronie przyznania Pokojowej Nagrody Nobla Obamie niecały rok po objęciu przezeń urzędu wystąpił podczas ceremonii wręczania nagrody przewodniczący norweskiego Komitetu Noblowskiego Thorbjoern Jagland. - Wielu uważa, że ta nagroda jest przedwczesna. Ale historia obfituje w stracone okazje. To właśnie teraz, dzisiaj, mamy okazję poprzeć idee prezydenta Obamy - powiedział, dodając, że nagroda ta jest "apelem o działanie na rzecz nas wszystkich". Mimo deszczowej pogody i temperatury nieznacznie przekraczającej zero stopni na ulice Oslo wyległy tysiące ludzi, by pozdrowić Obamę. Wśród nielicznych protestujących była grupa trzymająca transparent z napisem "Obama, dostałeś nagrodę, to teraz na nią zasłuż". Ekolodzy apelowali do amerykańskiego prezydenta o ambitne działania wobec zmian klimatycznych na szczycie w Kopenhadze, dokąd Obama pojedzie w przyszłym tygodniu. Przyznanie Nagrody Nobla Obamie wzbudziło kontrowersje. Wskazywano, że nagroda została przyznana mu na wyrost i należy ją traktować jako wyraz oczekiwań wobec niego, a nie uznania za dotychczasowe osiągnięcia. Krytycy twierdzili wręcz, że decyzja Komitetu Noblowskiego deprecjonuje wartość pokojowego Nobla, skoro może on przypaść komuś, kto nie ma na koncie żadnych osiągnięć w dziedzinie pokoju. Jak wskazują opublikowane we wtorek wyniki sondażu, 2/3 Amerykanów (66 proc.) uważa, że Obama nie zasłużył na Nobla. Zaledwie 26 proc. Amerykanów jest zdania, że przyznając w październiku Obamie to wyróżnienie, Komitet Noblowski podjął właściwą decyzję. Zobacz nasz raport specjalny: Nagroda Nobla 2009 Nobel dla Obamy? Ale za co? - podyskutuj na FORUM