Do tragedii doszło na przedmieściach stolicy Bangladeszu, Dhaki. W nocy wydobyto spod gruzów cztery osoby, które były zasypane przeszło 90 godzin. Ucichły jednak wołania o pomoc, słyszalne spod zwałów betonu. Kierujący akcją ratowniczą zdecydowali się więc sprowadzić ciężki sprzęt, aby usunąć gruz. Do tej pory ratownicy używali tylko ręcznych narzędzi. Obawiali się bowiem, że rumowisko się osunie, a przysypani ludzie zginą. Komendant straży pożarnej Bangladeszu, Ahmed Ali, powiedział jednak, że nie można wykluczyć, iż pod gruzami jest jeszcze ktoś żywy. Dlatego ciężki sprzęt ma być używany z należytą ostrożnością. Policja aresztowała dwie osoby, które mogą być współodpowiedzialne za katastrofę. To właściciele fabryki odzieży, która miała siedzibę w zawalonym budynku. Mężczyzn oskarżono o spowodowanie śmierci przez zaniedbanie.