Dzięki tysiącom żołnierzy Gwardii Narodowej i policjantów miniona noc w Baltimore była spokojna. "To była dobra noc, ale to jeszcze nie koniec. Wciąż mamy dużo frustracji i wrogości w lokalnej społeczności. Są też ludzie, którzy chcą, aby sytuacja wymknęła się spod kontroli, ale większość mieszkańców pragnie spokoju" - mówił gubernator stanu Maryland Larry Hogan. Tymczasem w mieście ponownie otwarto szkoły i sklepy. Odbywające się w różnych miejscach niewielkie demonstracje są spokojne. Wielu mieszkańców miasta ma pretensje do burmistrz Baltimore Stephanie Rawlings-Blake i do prezydenta Baracka Obamy za użycie pod adresem uczestników przedwczorajszych zamieszek słowa "thugs", czyli łobuzy, zbiry. Burmistrz przeprosiła, Barack Obama - nie.