Wszyscy żołnierze zmarli na białaczkę, wywołaną najprawdopodobniej przez kontakt ze zubożonym uranem, choć lekarze twierdzą, iż nie ma na to niepodważalnych dowodów. Takiego właśnie uranu siły NATO używały w bombach podczas kampanii nalotów na Jugosławię i Kosowo. Według włoskich mediów takich bomb zrzucono wówczas prawie 32 tysiące. W kontyngencie NATO służą także polscy żołnierze. Jednak jak twierdzi rzecznik MON pułkownik Eugeniusz Mleczak zdecydowanie nie grozi im niebezpieczeństwo. Przynajmniej na razie. Polscy żołnierze zarówno ci, którzy wrócili z byłej Jugosławii jak i ci, którzy ciągle tam przebywają są pod stałą kontrolą lekarską. Mają robione specjalistyczne badania, które jak na razie nie stwierdziły ich kontaktu z rejonem podwyższonego promieniowania. - Rejon odpowiedzialności polskich żołnierzy znajduje się dość daleko dokładnie po drugiej stronie Kosowa - od rejonu gdzie notuje się wypadki zachorowań na dość dziwne choroby - powiedział pułkownik Mleczak. Te dziwne choroby to np. białaczka wywołana podwyższonym promieniowaniem. Pułkownik Mleczak wrócił dwa tygodnie temu z byłej Jugosławii gdzie stacjonuje polsko-ukraiński batalion. Na miejscu był zapewniany przez samych stacjonujących tam żołnierzy, że na ich terenie nie ma na razie żadnego podwyższonego promieniowania.