Eksperci coraz wyraźniej sugerują, że był to skierowany przeciwko Zachodowi atak terrorystyczny. - Jeśli spojrzysz na liczbę ofiar, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że za tym stali terroryści - powiedział Dai Bachtiar, szef policji. W podobnym tonie wypowiadał się australijski minister spraw zagranicznych Aleksander Downer. - To nie powinno stanowić niespodzianki. Największą niespodzianką jest to, że dobranie się do interesów Zachodu trwało tak długo. Powinniśmy oczekiwać dalszych ataków. Będzie to tylko początek tego, co tyle razy widzieliśmy w innych krajach muzułmańskich Bliskiego Wschodu - powiedział Andrew Tan z Instytutu Obrony i Studiów Strategicznych w Singapurze. Zamachy te nastąpiły dokładnie w drugą rocznicę zdetonowania przez terrorystów-samobójców bomby przy burcie amerykańskiego niszczyciela "Cole" w jemeńskim porcie Aden. Zginęło wtedy 17 amerykańskich marynarzy. Na razie trudno się zorientować, jaki jest dokładny skład narodowościowy ofiar na Bali, ale zapewne zdecydowanie przeważają cudzoziemcy, zwłaszcza Australijczycy. - Przypuszczamy, że liczba zmarłych Australijczyków będzie bardzo wysoka - oświadczył Downer. Wtórował mu premier John Howard: "Wielu Australijczyków nie można się doliczyć. Wielu". Natomiast ambasada USA w Dżakarcie oświadczyła, że "nadal próbuje oszacować liczbę amerykańskich ofiar", ale nie podała przy tym żadnych liczb. Według szefa niemieckiej dyplomacji Joschki Fischera, "na razie nie można wykluczyć śmierci Niemców". Menedżer klubu rugby z Hongkongu poinformował, że zaginęło dziewięciu jego graczy, którzy najprawdopodobniej znaleźli się w strefie zamachu. Rząd brytyjski poinformował dzisiaj, że na Bali zginął co najmniej jeden Brytyjczyk, zaś 18 zostało rannych, z czego 12 już opuściło szpital. Ministerstwo spraw zagranicznych zaleciło brytyjskim obywatelom, aby odwołali wszystkie podróże na Bali i wszystkie - z wyjątkiem absolutnie niezbędnych - wyjazdy do Indonezji. Władze niemieckie poinformowały dzisiaj, że rannych zostało co najmniej siedmiu obywateli Niemiec, z czego dwóch lżej rannych już opuściło szpital, zaś pięciu innych w nim pozostało. Policja indonezyjska podawała wcześniej, że obywatele Niemiec, Francji i Szwecji, a także Wielkiej Brytanii i Australii są wśród ofiar śmiertelnych. Wśród ofiar prawdopodobnie nie ma Polaków. - Jak na chwilę obecną, zdaje się, że wśród ofiar nie ma obywateli Polski, choć nie ma 100-procentowej pewności i cały czas staramy się to potwierdzić - powiedział dzisiaj radca ambasady RP w Indonezji Władysław Strażewski. Obdzwoniliśmy wszystkie szpitale na Bali i nigdzie nie ma żadnego Polaka, jednak rozmiary (tragedii) są tak duże, że służby ratunkowe nie opanowały jeszcze sytuacji. Cały czas dzwonimy na policję. Jesteśmy także w stałym kontakcie z placówkami dyplomatycznymi i konsularnymi innych krajów - dodał. Według policji, doszło do trzech niemal równoczesnych wybuchów w dwóch klubach nocnych. Nastąpiły one około godz. 11.30 czasu lokalnego (17.30 czasu warszawskiego). Policja nieoficjalnie przyznaje, że wszystkie eksplozje spowodowały bomby domowej roboty. Jeden z wybuchów nastąpił niedaleko konsulatu USA. Świadkowie mówią o chaosie, jaki powstał po eksplozjach. Wszystkie wybuchy nastąpiły w rejonie znanej plaży Kuta, gdzie zagraniczni turyści oddawali się rozrywkom sobotniej nocy. Spowodowały one wielki pożar, z którym straż pożarna walczyła przez pięć godzin. Eksplozja powybijała szyby w promieniu 500 metrów. Zniszczonych zostało 15 samochodów. W okolicy klubów unosił się w powietrzu unosi się smród spalonych ciał. Wcześniej w sobotę wieczorem prawdopodobnie bomba domowej roboty wybuchła przed wejściem do ambasady Filipin w indonezyjskim mieście Manado. Nikt nie zginął - eksplozja wywołała tylko niezbyt poważne zniszczenia. O podłożenie tej bomby podejrzewa się terrorystów - na razie jednak nikt nie przyznał się do zamachu. Według dzisiejszego wydania amerykańskiego dziennika "The New York Times", wszystko wskazuje na to, że Al-Kaida zaczęła właśnie nową falę terroru. Wczorajszy zamach może być tego potwierdzeniem. Z tego powodu na kilka dni zamknięto ambasadę Stanów Zjednoczonych w Dżakarcie. Indonezja wzmacnia środki bezpieczeństwa Indonezja poinformowała dzisiaj, że wzmacnia środki bezpieczeństwa wokół kluczowych instalacji energetycznych i kopalń, w związku obawami przed terroryzmem po eksplozjach na wyspie Bali. - Indonezyjska armia pomoże policji w zabezpieczeniu wszystkich kluczowych miejsc w kraju, szczególnie związanych z sektorem energetycznym, ponieważ są informacje, że może on być celem terrorystów - powiedział minister bezpieczeństwa Susilo Bambang Yudhoyono. Wzburzenie na świecie po zamachu Wypowiedzi polityków różnych państw po zamachu jednoznacznie wiążą to krwawe wydarzenie z głównymi animatorami międzynarodowego terroryzmu. Wyraża się również obawy, że może nastąpić eskalacja terroru. - Sądzę, że jest to początek czegoś znacznie większego niż spodziewamy się zobaczyć, być może w USA, choć mamy nadzieję, że nie - oświadczył dzisiaj w telewizji ABC amerykański republikański senator Richard Shelby, zasiadający w senackiej komisji do spraw wywiadu. Prezydent USA George Bush potępił sprawców. "Terroryści jeszcze raz dosięgli niewinnych, tym razem w Indonezji. Świat musi stanąć naprzeciw tego globalnego zagrożenia, terroryzmu. Musimy wspólnie pokonać przekonanie, że samowolne zabijanie niewinnych sprzyja jakiejkolwiek sprawie lub wspiera jakiekolwiek aspiracje. I musimy nazwać ten godny pogardy akt jego właściwym mianem - morderstwa" - głosi przekazane przez Biały Dom oświadczenie Busha. Rzecznik premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira powiedział, że jest on "przerażony" skutkami zamachu. - Premier całkowicie i zdecydowanie potępia ten oburzający akt terroru. Wyraża współczucie rodzinom zabitych i rannych - oświadczył rzecznik. Według prezydenta Rosji Władimira Putina, zamach na Bali dowodzi konieczności jeszcze intensywniejszej walki z terroryzmem. "Te tragiczne wydarzenia potwierdzają konieczność jeszcze ściślejszych i skoordynowanych wysiłków światowej społeczności w bezkompromisowej walce z międzynarodowym terroryzmem - tym złem XXI wieku" - napisał Putin w depeszy kondolencyjnej do premiera Australii Johna Howarda. Wśród ofiar zamachu na Bali Australijczycy stanowią zapewne najliczniejszą grupę narodowościową. Prezydent Francji Jacques Chirac napisał w depeszy do prezydent Indonezji, pani Megawati Sukarnoputri, że "ten ślepy i podły akt terroru spowodował śmierć niewinnych ludzi". Zapewnił, że Francja jest gotowa pomóc w wyjaśnieniu okoliczności tej "nieludzkiej zbrodni". Koordynator polityki zagranicznej i obronnej Unii Europejskiej Javier Solana wydał specjalne oświadczenie, w którym podkreślił, że "to, co się stało na Bali, po raz kolejny potwierdza konieczność walki z terroryzmem". Unia Europejska - zadeklarował Solana - gotowa jest wnieść swój wkład w tę walkę.