JTA opisuje historię 56-letniej Heidi Fishman ze stanu Vermont w USA, która dopiero w zeszłym roku, po kontakcie z badającym Grupę Berneńską nowojorskim prawnikiem Jeffreyem Cymblerem, dowiedziała się, że jej matka wraz z rodzicami uratowali się z Zagłady dzięki wyrobionemu przez "berneńczyków" paszportowi Paragwaju. Jej matka, Ruth, w 1944 roku została przeniesiona wraz z matką i ojcem z Amsterdamu do getta Theresienstadt. Cała trójka została cofnięta z transportu do jednego z obozów śmierci po okazaniu kopii fałszywego paragwajskiego paszportu Heinza Fishmana, dziadka Heidi. Odkrywanie prawdy o tym dokumencie przez Cymblera przy pomocy Fishmann i innych osób, których przodkowie przetrwali dzięki staraniom Grupy Berneńskiej, "wyciąga z cienia jedną z najbardziej zadziwiających i zakrojonych na dużą skalę operacji tego typu z czasów Holokaustu" - pisze JTA. "Nieudokumentowane przez dziesięciolecia" Agencja przypomina, że Grupa Berneńska działała "w takiej tajemnicy, że dokonania ich przez całe dziesięciolecia po Holokauście pozostawały nieudokumentowane", a wielu posiadaczy wyrobionych przez nią paszportów "nie miało pojęcia, kto je wyrobił ani nawet, że były podrabiane". Prawda o ich dokonaniach jest dopiero nagłaśniana dzięki staraniom Cymblera oraz zespołu badaczy przy wsparciu polskich władz - pisze agencja. JTA zaznacza, że "berneńczycy", którzy wyrabiali fałszywe paszporty krajów Ameryki Południowej dla Żydów w Polsce i poza nią, a następnie dostarczali te dokumenty odbiorcom, działali z narażeniem swego życia. "Od członków Grupy wymagało to przekupywania południowoamerykańskich dyplomatów mimo ryzyka deportacji i zostania wydanym nazistom przez władze Szwajcarii, które zdawały sobie sprawę z ich działalności i nie były z niej zadowolone", nie chcąc narazić się III Rzeszy - pisze JTA. Podkreśla, że "każdy członek Grupy odesłany do okupowanej Polski niemal na pewno zostałby stracony, choćby za bycie Żydem czy powiązania z rządem RP na uchodźstwie (...)". Próba wybielenia postępowania Polaków? Agencja przypomina, że dokonania Grupy Berneńskiej bada i nagłaśnia ambasada RP w Szwajcarii kierowana przez ambasadora Jakuba Kumocha. "Obecne zainteresowanie polskiej ambasady tą sprawą zbiega się z szerszymi staraniami podejmowanymi przez Polskę, by podkreślać wysiłki Polaków, którzy ratowali Żydów podczas Holokaustu. Krytycy uważają to za próbę wybielenia postępowania Polaków, którzy denuncjowali Żydów nazistom lub ich zabijali" - pisze JTA. Cytowana przez agencję Heidi Fishmann przyznaje, że miała obiekcje, czy nie zostanie wykorzystana jako "Żydówka mówiąca, że Polacy robili podczas Holokaustu tylko ładne rzeczy", ale podkreśla, że nie odnotowała "żadnej próby użycia historii Grupy Berneńskiej do forsowania jakiejś narracji". Zdaniem Cymblera, choć polski rząd na uchodźstwie wiedział o wysiłkach Grupy Berneńskiej i je popierał, to "nie jest to historia o polskim rządzie, ale o sześciu polskich obywatelach, w tym trzech Żydach, o ludziach próbujących ratować innych ludzi, Żydów (...)". "W imieniu państwa polskiego" JTA zauważa, że odmiennego zdania jest ambasador Kumoch, który powiedział, że wszelkie działania Aleksandra Ładosia, jednej z centralnych postaci Grupy Berneńskiej, w tym zakresie, "były podejmowane w imieniu państwa polskiego". "Państwo (polskie) walczyło z nazistami i starało się ratować swoich żydowskich obywateli" - zaznaczył. W skład Grupy Berneńskiej wchodzili dyplomaci żydowskiego i polskiego pochodzenia, m.in. konsul Rzeczypospolitej Polskiej w Bernie w latach 1939-45 Konstanty Rokicki, ambasador Aleksander Ładoś, jego zastępca Stefan Ryniewicz i dyplomata Juliusz Kuehl. Należeli do niej także poseł na Sejm II RP Abraham Silberschein oraz przedstawiciel organizacji żydowskich Chaim Eiss. Paszporty krajów latynoskich, głównie Paragwaju, Salwadoru, Hondurasu, Boliwii, Peru i Haiti, chroniły swoich posiadaczy w gettach przed wywózką do niemieckich obozów zagłady. Ich właścicieli kierowano do obozów dla internowanych, gdzie pewna część z nich doczekała końca wojny.