Jak donosi gazeta "The Independent", 68-letnia Helen John i 62-letnia Sylvia Boyes zostały zatrzymane w sobotę w amerykańskiej bazie w Menwith Hill na północy Wielkiej Brytanii. Panie, które - jak pisze gazeta - są weterankami pokojowych protestów, uważają, że nowe prawo, które weszło w życie w zeszłym tygodniu zagraża wolności słowa. Według niego uczestnicy publicznego protestu mogą zostać potraktowani jak potencjalni terroryści. Za naruszenie prawa grozi do 12 miesięcy więzienia i/lub grzywna w wysokości 5 tys. funtów (7,1 tys. euro). Babcie, które mają 10 wnuków, dowiedzą się, czy zostaną im postawione zarzuty, w następną sobotę, 15 kwietnia. Boyes, którą razem z John aresztowano za plakat potępiający nowe prawo i amerykańską politykę wojskową, powiedziała, że jest gotowa na oskarżenia i więzienie. - Rząd uważa, że może robić, co zechce, a bierne społeczeństwo to zaakceptuje. To mnie niepokoi - powiedziała Boyes. Brytyjski rząd, który broni nowych ograniczeń, w zeszłym roku przeforsował nowe zasady bezpieczeństwa po atakach na londyńskie metro. Zginęło wówczas 56 osób, w tym 4 terrorystów, którzy podłożyli ładunki. Według obrońców praw i wolności, nowe zapisy przekroczyły cienką linię pomiędzy ochroną mieszkańców a wolnością słowa i prawem do pokojowych protestów. "The Independent" podkreśla, że wiele jest spraw, w których protestujący zostali uznani za terrorystów. Gazeta przypomina sprawę 82-letniego aktywisty, który został usunięty z dorocznej konferencji brytyjskiego premiera Tony'ego Blaira za nękanie pytaniami ministra spraw zagranicznych Jacka Strawa podczas jego przemówienia na temat Iraku.