- Prezydent Republiki powiedział bardzo wyraźnie: nasza odpowiedź będzie szybka, ona nie miała trwać długo - powiedział premier w czasie parlamentarnej debaty poświęconej operacji francuskiej w Republice Środkowoafrykańskiej. W czasie debaty nie przewidziano głosowania. - Wycofanie naszych sił rozpocznie się, gdy sytuacja na to pozwoli, w zależności od rozwoju sytuacji i wzrostu zdolności operacyjnych sił afrykańskich - dodał Ayrault. Podkreślił też, że Francja nie będzie odgrywała roli "żandarma Afryki", a "czasy Frafryki już minęły". Wskazał, że Francja "odpowiada na apel afrykańskich partnerów i stoi w obliczu konieczności zapobieżenia spirali masakr". - Dla Francji bezczynność nie wchodziła w grę - mówił szef francuskiego rządu, dodając, że oczekiwanie oznaczało "podjęcie ryzyka katastrofy". W sobotę Francja zwiększyła swój kontyngent wojskowy w Republice Środkowoafrykańskiej do 1600 żołnierzy z powodu obaw przed nowymi atakami byłych rebeliantów islamskich na ludność stolicy kraju, Bangi, złożoną głównie z chrześcijan. W poniedziałek francuscy żołnierze rozpoczęli rozbrajanie stron walczących w stolicy. Od czwartku w Republice zginęło co najmniej 459 osób. Dwóch francuskich żołnierzy zginęło w nocy z poniedziałku na wtorek w starciach w Bangi.