Polscy turyści spędzający wakacje w Kenii mieli wylecieć z Mombasy w piątek o godzinie 20:45. "Przed startem pasażerowie zostali jednak poinformowani przez załogę, że wystąpiły problemy techniczne i zostali poproszeni o opuszczenie pokładu" - relacjonuje polsatnews.pl - Kapitan wyszedł z kabiny i krzyczał, dosłownie krzyczał - natychmiast opuścić samolot, zostawić rzeczy i opuścić samolot - relacjonowała pasażerka w rozmowie z polsatnews.pl. Jak powiedziała, kiedy wysiedli z samolotu zauważyli, że wydobywa się z niego dym. Zdaniem pasażerki prawdopodobnie wybuchł pożar w luku bagażowym. "Stracono jeden silnik" Po trzech godzinach pozwolono pasażerom wrócić na pokład mówiąc, że problemy zostały rozwiązane. Część z osób nie chciała wrócić do samolotu bojąc się o swoje bezpieczeństwo i rozpoczęła kłótnię z załogą. - Pojawił się szantaż że albo zostajemy z bagażem i sami sobie organizujemy powrót albo lecimy - powiedziała turystka polsatnews.pl. Załoga miała zapowiedzieć wezwanie lokalnej policji w razie dalszej próby oporu. Samolot wystartował z lotniska, ale podczas podróży spokój pasażerów przewał kolejny komunikat, w którym załoga poinformowała, że "stracono jeden silnik" i zapowiedziała awaryjne lądowanie w stolicy Etiopii - Addis Abebie. "Mieliśmy dużo szczęścia" "Awaryjne lądowanie w Etiopii z powodu zapalenia się drugiego silnika. Jak usłyszałam, że mamy zapoznać się z procedurą takiego lądowania modliłam się, aby nie wylądować na wodzie, nie spłonąć i nie złamać kręgosłupa. Strach, suchość w ustach, pot i trzęsienie ciała. Mieliśmy się skulić, głowę nisko i trzymać się mocno przedniego siedzenia. Każda sekunda była wiecznością" - relacjonowała w mediach społecznościowych inna pasażerka.Jak dodała, "kapitan udzielał bardzo skąpych informacji, nie wiedzieliśmy w jakiej dokładnie jesteśmy sytuacji. Kołatanie serca i pytanie, czy jeszcze zobaczymy bliskich? Czy przeżyjemy? Zaparłam się z całych sił i mówiłam sobie, będzie dobrze, musi być"."Mieliśmy dużo szczęścia, bo dolecieliśmy na lotnisko w Etiopii. Straż pożarna już czekała na miejscu. Siedzimy teraz na lotnisku w chaosie. Czuję, jak opadają emocje i pojawia się zmęczenie. Nie wiadomo, co z bagażem, ale co tam bagaż. Nikt nic nie wie. Mija doba, jak jesteśmy na nogach, ale jesteśmy bardzo szczęśliwi" - podkreśliła. Jak relacjonowała, "pojawił się pracownik ambasady i konsulatu RP na lotnisku. Wysłuchali naszych problemów i powiedzieli, że udadzą się do immigration office, sprawdzą jakie mamy możliwości i wrócą do nas z informacją co dalej. Pasażerowie są coraz bardziej zniecierpliwieni i zmęczeni". "Wszystkie posiłki i napoje kupujemy sobie sami. Enter Air do tej pory nie zapewnił wsparcia w tym zakresie. Przypomnę, że jesteśmy na lotnisku w Etiopii od siedmiu godzin" - zwróciła uwagę. Do sprawy awaryjnego lądowania samolotu w Etiopii odniósł się wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. "Konsul działa, aby pasażerowie dostali wizy i mogli w hotelu poczekać do wieczora, gdy planowany jest przylot nowego samolotu. Jest także w kontakcie z pasażerami" - napisał na Twitterze. MSZ zapewnił, że wszyscy obywatele RP, znajdujący się na pokładzie samolotu lecącego z Mombasy do Warszawy, który wylądował awaryjnie nad ranem na lotnisku w Addis Abebie, są bezpieczni, a ich zdrowiu i życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. "Ambasador i Konsul RP są na miejscu i udzielają im wsparcia. Konsul jest również w kontakcie z władzami lokalnymi oraz organizatorami podróży. Konsul podjęła m.in. interwencję w sprawie możliwości opuszczenia lotniska przez Polaków i udania się na odpoczynek w komfortowych warunkach. W tej chwili wszystkie zainteresowane osoby są w drodze do hotelu" - poinformował w komunikacie resort spraw zagranicznych. "Dziś późnym wieczorem planowany jest wylot do Warszawy samolotu zastępczego" - dodał MSZ. Oświadczenie Enter Air "Samolot B-737 800 ze 167 pasażerami z powodu błędnych wskazań w czasie lotu na jednym z silników musiał zgodnie z procedurą wylądować w Etiopii. Aktualnie sprawdzane są dokładne przyczyny problemu, ale komunikacja z Addis Abebą jest bardzo utrudniona. Ponieważ nie wiemy jeszcze jaka była przyczyna i czy samolot jest sprawny do lotu, po pasażerów wysyłamy z Polski drugi samolot. Na lotnisku w Mombasie przed wylotem tej maszyny miał miejsce osobny przypadek, którego przyczyną było pojawienie się dymu w bagażniku, pochodzącego najprawdopodobniej z jednego z bagaży" - poinformowała w komunikacie spółka Enter Air. Jak zapewniono, "pasażerowie są pod opieką służb naziemnych i konsulatu. Przygotowane zostały dla nich hotele i transport".