Zdaniem dowódcy Sił Powietrznych RP gen. broni pilota Ryszarda Olszewskiego, awaria agregatu rozruchowego w samolocie premiera, to usterka techniczna nie zawiniona przez obsługę. - Uważam, że to sprawa czysto techniczna, która nie powinna była się zdarzyć - powiedział dzisiaj w Warszawie gen. Olszewski. Dodał, że dokładną przyczynę usterki agregatu ustali specjalna komisja. Generał powiedział, że Tu-154 to najnowsze i najmniej awaryjne samoloty rządowe, a egzemplarz, którym leciał premier, został wyprodukowany na początku lat 90. - Jutro poleci po szefa rządu drugi samolot, którym premier wróci w sobotę do kraju - poinformował rzecznik prasowy Sił Powietrznych major Maciej Woźniak. - Na lotnisku w Kunming, 580 kilometrów od Hanoi, przy granicy z Birmą, było planowane międzylądowanie. Podczas rozruchu zauważono dym wydobywający się z drugiego silnika. Natychmiast włączono instalację przeciwpożarową i przerwano procedurę rozruchu - powiedział Wóźniak. Mechanicy stwierdzili, że była to awaria aparatu rozruchowego polegająca na jego rozszczelnieniu. Jak powiedział Woźniak, dym pochodził nie z paliwa lecz z oleju. Aparat rozruchowy służy do podawania ciśnienia na turbinę, aby wprawić ją w ruch. Jest używany tylko do rozruchu silników, dlatego - zaznaczył rzecznik Sił Powietrznych - jego awaria nie mogłaby się wydarzyć w powietrzu. Samolot, którym podróżował premier, to TU-154M o numerze bocznym 102. Ma jeszcze resurs 7,5 tys. godzin lotu lub 6 lat. Przeszedł dwa remonty główne, ostatni w kwietniu bieżącego roku. Polska delegacja kontynuowała podróż do stolicy Wietnamu innym, wyczarterowanym od linii lotniczych "Eastern China" samolotem. Koszty czarteru wyniosą 35 tysięcy dolarów - poinformowały źródła w ambasadzie polskiej w Pekinie. To już druga awaria rządowej maszyny w ciągu niecałego roku. W zeszłym roku śmigłowiec z Leszkiem Millerem na pokładzie doszczętnie się rozbił w lesie koło Piaseczna pod Warszawą. Zawiódł pilot, który nie włączył instalacji antyoblodzeniowej. Przy okazji tego wypadku głośno zrobiło się o katastrofalnym stanie technicznym rządowych śmigłowców i samolotów JAK 40, które na dobrą sprawę nadają się już do muzeum. O dwóch dużych rządowych maszynach TU 154 - a to jeden z nich miał dziś awarię - dotąd mówiło się raczej dobrze. Maszyny przechodziły gruntowne remonty i piloci je chwalili.