Deputowana Hanin Soabi, która znajdowała się na pokładzie jednego ze statków zaatakowanego konwoju, zarzuciła rządowi izraelskiemu, że abordaż tureckiego statku "Mavi Marmara" z pomocą dla Strefy Gazy był "aktem piractwa". Podczas operacji izraelskich komandosów zginęło wtedy dziewięciu ludzi. Soabi domagała się też wyjaśnienia, dlaczego Izrael nie wyraża zgody na niezależne śledztwo w sprawie ataku na konwój. Deputowana Anastasia Michaeli ze skrajnie prawicowej partii Nasz Dom Izrael (Israel Beiteinu) przerwała Soabi, wołając, że Izrael jest demokratycznym państwem i nie może zezwalać na przemówienia w Knesecie nikomu, kto "reprezentuje stanowisko organizacji terrorystycznej". - Twoje miejsce jest w więzieniu, a nie w Knesecie - powiedziała Michaeli. Inna deputowana, Miri Regew z partii Likud, krzyczała do Soabi: "Idź do Gazy, ty zdrajczyni. Nie potrzebujemy koni trojańskich w Knesecie". Inni arabscy deputowani zareagowali z oburzeniem, nazywając rząd Izraela "bandą piratów". "Blokada Strefy Gazy zapobiega atakom" Premier Izraela <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-benjamin-netanjahu,gsbi,2647" title="Benjamin Netanjahu" target="_blank">Benjamin Netanjahu</a> odrzucił krytykę pod adresem jego kraju za atak na flotyllę humanitarną zmierzającą ku Strefie Gazy, argumentując, że blokada ziem palestyńskich jest potrzebna, by zapobiegać atakom rakietowym na Izrael. "Naszym obowiązkiem jest sprawdzanie wszystkich przybywających statków. Gdybyśmy tego nie robili, Gaza stałaby się portem irańskim, co stanowiłoby realne zagrożenie dla Morza Śródziemnego i Europy" - podkreślił Netanjahu. W oświadczeniu wydanym przez kancelarię Netanjahu napisano, że celem wysłania flotylli było przełamanie blokady, nie zaś dostarczenie pomocy do Strefy Gazy. "Izrael jest poddawany atakowi międzynarodowej hipokryzji - napisano w oświadczeniu. - Gdyby blokada została przełamana, popłynęłyby dziesiątki, setki innych statków. Każdy mógł wieźć dziesiątki rakiet". Netanjahu zapowiedział kontynuowanie dotychczasowej strategii. "Państwo Izrael będzie nadal realizować swoje prawo do samoobrony. Bezpieczeństwo jest najważniejsze" - zaznaczył. Zdaniem izraelskiego premiera przejęcie przez siły izraelskie pięciu statków z flotylli przebiegło stosunkowo spokojnie, ale na szóstym statku "dostrzegliśmy działania prowadzone przez terrorystów sprzymierzonych z Hamasem". - To nie był 'statek miłości - dodał Netanjahu. - Doszło do próby zlinczowania izraelskich żołnierzy - oznajmił. - Czy to (byli) miłośnicy pokoju? To zwolennicy terroryzmu, ekstremiści. W poniedziałkowej operacji izraelskich komandosów przeciwko konwojowi statków z pomocą humanitarną dla rządzonej przez radykalny Hamas Strefy Gazy zginęło - według armii izraelskiej - dziewięciu propalestyńskich aktywistów, a około 20 zostało rannych. Według izraelskich władz do starcia doszło, gdy aktywiści zaatakowali izraelskich komandosów, raniąc siedmiu i zabierając im dwie sztuki broni palnej. W składającej się z sześciu jednostek ekspedycji uczestniczyło ponad 700 osób reprezentujących 50 krajów. Akcja sił izraelskich wywołała falę oburzenia i protestów na całym świecie.