Powodem napisania listu było niedawne aresztowanie Nicoli, syna Francesco Schiavone, zwanego Sandokanem, aresztowanego ponad 10 lat temu w podziemnym bunkrze. W podobnej kryjówce zatrzymano również Nicolę. Saviano pisze do jego ojca, bohatera swej książki, który nawet siedząc w więzieniu próbuje wykorzystać wpływy, aby "ukarać" pisarza za wyjawienie światu prawdy o kamorze: "Nazwałeś swego syna Nicolę tak samo, jak miał na imię jego dziad i wybrałeś dla niego taki sam los - los killera. Jesteś oskarżony o zabicie trzech osób, trzech twoich ludzi, którzy postanowili przejść do innego klanu (...). Nikt już nie czuje się pewny w twoim klanie rodzinnym, bo twój klan już nikomu nie zapewnia bezpieczeństwa". "Na co - pyta Saviano w liście - zdała się twoja szybka wspinaczka aż na sam szczyt kopuły waszej organizacji z tymi wszystkimi wyrokami śmierci, jakie wydałeś, z tymi wszystkimi ludźmi, którzy byli twoimi żołnierzami, a których potem zabiłeś dosłownie własnymi rękami?". "Nie pozostaje ci nic innego, jak wyrazić skruchę" - pisze Saviano wzywając w zakończeniu długiego listu bossa mafijnego, aby podjął współpracę z policją. "Pokaż, że pozostałeś jeszcze człowiekiem, a nie stworem zdolnym jedynie do zawiści i chciwości, zdolnym jedynie do pełzania z jednej kryjówki do drugiej, z jednej celi do drugiej". Roberto Saviano od czasu wydania nań wyroku przez kamorrę żyje pod ochroną policji.