Współtworząca wraz z socjaldemokratami obecną koalicję rządową konserwatywna Austriacka Parta Ludowa (OeVP) nie wystawiła w tych wyborach własnego kandydata. W poprzednich powszechnych wyborach prezydenckich w 2004 roku ludowców reprezentowała ówczesna minister spraw zagranicznych Benita Ferrero-Waldner, która przegrała z Fischerem stosunkiem 47,6 do 52,4 proc. głosów. Jedynymi kontrkandydatami obecnego szefa państwa są wystawiona przez prawicowo-populistyczną Wolnościową Partię Austrii (FPOe) 51-letnia Barbara Rosenkranz i startujący w imieniu marginalnej Partii Chrześcijan 62-letni Rudolf Gehring. Rosenkranz, matka dziesięciorga dzieci o wyłącznie tradycyjnych germańskich imionach, opowiada się m.in. za unieważnieniem zakazu propagandy nazistowskiej, traktując go jako ograniczenie wolności słowa. Na skrajnie prawicowych forach internetowych fetowana jest jako "książkowy wzór niemieckiej matki". Według sondaży, Rosenkranz może liczyć na 13 do 16 proc. głosów. Silnie konserwatywny program Gehringa, obejmujący między innymi zakaz aborcji, może przekonać do niego najwyżej 5 proc. głosujących - i dlatego sięgający 80 proc. wynik Fischera nie będzie żadną niespodzianką. Obecny szef państwa startuje pod hasłem "Nasze działanie potrzebuje wartości", co powszechnie uważa się za przejaw bezbarwności obecnej kampanii. "To walka wyborcza bez tematów i elementu napięcia, która jest ledwie zauważana przez społeczeństwo" - powiedział agencji dpa politolog Peter Filzmeier. Zaznaczyć należy, że w austriackim systemie konstytucyjnym rola prezydenta jest w znacznej mierze ceremonialna. Do głosowania w niedzielę uprawnionych jest 6,36 mln obywateli Austrii w wieku od 16 lat. Oczekuje się, że frekwencja będzie jeszcze niższa niż w 2004 roku, gdy do urn udało się tylko 71,6 proc. uprawnionych - mniej niż w którychkolwiek innych powojennych wyborach prezydenckich.