Proces ma charakter poszlakowy. Ze względu na konieczność rozszerzenia materiału dowodowego, w pierwszym dniu rozprawa została odłożona do grudnia. Jak ustalono w dotychczasowym śledztwie, do starszej wiekiem mieszkanki północnego Burgenlandu zadzwonił mężczyzna, podający się za jej znajomego księdza. Rozmówca, w którego tożsamość uwierzyła, poinformował o finansowych kłopotach parafii, prosząc jednocześnie o pomoc. Po otrzymaniu obietnicy wsparcia zapowiedział, że następnego dnia sam odbierze pieniądze. Podjętą z banku znaczną sumę kobieta włożyła wraz z kolekcją monet do plastikowej torby i oddała wysłannikowi rzekomego księdza - bowiem jemu samemu przyjazd udaremniły jakoby niespodziewane przeszkody. Gdy poprosiła o pokwitowanie, usłyszała tylko: "Proszę się o to nie martwić". Oskarżony przyznaje, że przebywał w tym czasie w Burgenlandzie, ale według jego obrońcy w sprawie tej brak powiązanych ze sobą dowodów winy.