Zgony nastąpiły jeszcze pod koniec marca lub na początku kwietnia. "Wstępne badania toksykologiczne nie wykazały jakichkolwiek śladów otrucia. W najbliższych tygodniach zostaną jeszcze przeprowadzone badania szczegółowe" - powiedział policyjny rzecznik Patrick Maierhofer. Wykluczono, by do śmierci kobiet przyczyniły się osoby trzecie, gdyż nie znaleziono dowodów siłowego wtargnięcia do mieszkania, a na zwłokach nie było śladów przemocy. Nie ma także podstaw dla podejrzeń, że ktoś więził wszystkie trzy kobiety lub przynajmniej obie 18-latki. Jak pisze austriacka agencja APA, wiele wskazuje na to, że tragedię w bloku mieszkalnym przy ulicy Werndlgasse należy wiązać z chorobą psychiczną matki. Lekarze zdiagnozowali ją już parę lat temu, badając pacjentkę po jej kilkukrotnych ucieczkach do azylu dla kobiet. Na razie nie da się powiedzieć czy matka wywarła wpływ na córki, by te - najwyraźniej dobrowolnie - zagłodziły się na śmierć. W mieszkaniu nie znaleziono listów pożegnalnych ani jakichkolwiek artykułów żywnościowych. Śledztwo utrudnia fakt, że - jak podaje policyjny rzecznik - rodzina żyła w izolacji, nie utrzymując kontaktów z sąsiadami. Jesienią 2016 r. dziewczęta przestały chodzić do szkoły, gdyż ze względu na wiek nie były już do tego zobowiązane. Wolontariusze skłonili wtedy Jugendamt do interwencji i marcu 2017 r. dokonał on oceny sytuacji, ale dalszych kroków nie podjął - choć samotnie wychowująca córki kobieta borykała się z problemami finansowymi.