Sprawca zbrodni, 67-letni Josef Branis musiał w poniedziałek opuścić należące do jego siostry mieszkanie w dzielnicy Wiednia Doebling. Rodzeństwo nie potrafiło się porozumieć w sprawie podwyżki czynszu. Więcej na ten temat w INTERIA.TV Policję zaalarmowała krewna Branisa po zapoznaniu się z jego listem, w którym groził samobójstwem i ewentualnymi innymi aktami przemocy. W jednorodzinnych domach obu małżeństw w Strasshofie funkcjonariusze znaleźli w środę rano ich zwłoki z ranami postrzałowymi. Zabici to 63-letnia siostra i 65-letni brat Branisa oraz ich małżonkowie - 67-letni mężczyzna i 59-letnia kobieta. Sprawca działał z pełną konsekwencją - obok jednego z zabitych znaleziono pięć łusek po wystrzelonych pociskach, a obok jego żony trzy. Zbrodnia została popełniona najprawdopodobniej jeszcze we wtorek po południu. Wobec zbiegłego Branisa wydano międzynarodowy nakaz aresztowania, ale policja nie wyklucza, że popełnił on samobójstwo. Morderca nie dysponuje samochodem, bowiem z powodu kurzej ślepoty odebrano mu prawo jazdy. Spory zabójcy z rodzeństwem na tle podziału spadku ciągnęły się od półtora roku. W Strasshofie znajduje się willa, do której w 1998 roku uprowadzona została przez porywacza 10-letnia wówczas Natascha Kampusch, przetrzymywana tam przez następne osiem lat.