Skandal wybuchł w środę, gdy media ujawniły, że aktywiści Partii Liberalnej Johna Howarda rozprowadzali ulotki, w których bliżej nieznane ugrupowanie islamskie - Islamska Federacja Australii - wzywało do poparcia Partii Pracy, argumentując, że jest ona za uniewinnieniem islamskich terrorystów, winnych krwawego zamachu na indonezyjskiej wyspie Bali w 2002 r.. W zamachu zginęły 202 osoby, w tym 88 australijskich turystów. Partia Pracy potępiła taką nieetyczną taktykę wyborczą, domagając się wyjaśnień - także islamscy przywódcy w kraju oskarżyli autorów tej kampanii o wprowadzanie elementu rasizmu w kampanię wyborczą. Howard zapowiedział, iż jeśli potwierdzi się, że ulotki były rozprowadzane przez działaczy jego partii, zostaną oni usunięci z jej szeregów. Dystansując się od całej sprawy, premier powiedział na spotkaniu z dziennikarzami w czwartek w Canberze:" Nie wierzę by Partia Pracy w jakikolwiek sposób sympatyzowała z zamachowcami z Bali - uważam, że takie twierdzenie jest haniebne". Wśród osób, które miały rozprowadzać ulotki, także wrzucając je w skrzynki pocztowe w Sydney, są ludzie związani z wpływową deputowaną Jackie Kelly i mającą ją zastąpić po wyborach Karen Chijoff. Komentując sprawę skandalu, sama Kelly powiedziała w czwartek, iż był to pamflet, którego celem miało być ośmieszenie stanowiska Partii Pracy w sprawie zakazu wykonywania kary śmierci. Sondaże publikowane w Australii przed sobotnimi wyborami parlamentarnymi wskazują, że faworytem elekcji jest opozycyjna Partia Pracy; wyborcy prawdopodobnie zadecydują o zakończeniu 11- letnich rządów Partii Liberalnej Johna Howarda. W powojennych wyborach w Australii Partia Pracy zwyciężyła tylko dwukrotnie. Australijczycy w sobotę powołają nowy skład 150-osobowej izby niższej parlamentu oraz 40 z 76 deputowanych do izby wyższej. Uprawnionych do głosowania jest 13,5 mln z ok. 21 mln mieszkańców Australii.