Pożary lasów zniszczyły w tym tygodniu ponad 400 domów. Władze nakazały opuszczenie kilku miast na południowo-wschodnim wybrzeżu, często odwiedzanym przez turystów w czasie trwającego właśnie w Australii sezonu urlopowego. Rząd Nowej Południowej Walii ogłosił, że od piątku będzie tam obowiązywał stan wyjątkowy. Dzięki temu władze będą miały możliwość m.in. przymusowego ewakuowania ludzi. W drodze na południowe wybrzeże jest pięć wojskowych śmigłowców. Mają one wspierać strażaków i dostarczać między innymi wodę i paliwo. Będą też wykorzystywane do ewakuowania osób rannych, starszych i dzieci. Ludzie uwięzieni na plaży W czwartek do miejscowości Mallacoota, w której tysiące ludzi były od poniedziałku uwięzione na plaży, przypłynął należący do wojska okręt, który ma pomóc w ewakuacji. "Sądzimy, że jest tam około 3 tys. turystów i tysiąc mieszkańców. Nie wszyscy będą chcieli opuścić to miejsce, nie wszyscy mogą jednocześnie zmieścić się na okręcie" - powiedział premier stanu Wiktoria Daniel Andrews. Premier Australii Scott Morrison powiedział w czwartek, że pożary będą trwały "wiele, wiele miesięcy". "W przeciwieństwie do powodzi, po której woda opada, takie pożary trwają i będą trwały, aż spadnie porządny deszcz" - stwierdził. W środę dziesiątki tysięcy turystów opuściły kurorty, do których zbliżają się pożary. Należące do wojska okręty i śmigłowce ewakuowały tysiące ludzi uwięzionych przez ogień. Temperatury przekroczą 40 stopni Na zagrożonych terenach przed supermarketami i stacjami benzynowymi ustawiają się długie kolejki, z półek znikają podstawowe produkty, takie jak chleb i mleko - informuje Reuters. Ponad 50 tys. ludzi jest pozbawionych prądu, w części miast nie ma dostępu do wody pitnej. Meteorolodzy przewidują, że w sobotę temperatury wzdłuż południowego wybrzeża Australii przekroczą 40 stopni Celsjusza. Od października 2019 roku w pożarach lasów w Australii zginęło w sumie 17 osób. Ogień zniszczył ok. 4 mln ha buszu i ponad 1000 domów.