Australijscy strażacy cały czas usiłują ugasić ogień, który od kilku dni pochłania lasy stanu Nowa Południowa Walia. Ogień zagraża już przedmieściom Sydney. Pożar zniszczył instalacje uzdatniania wody na jednym z przedmieść. Setki ludzi zostały ewakuowane ze swoich domów. Zniszczonych zostało około 150 budynków, ucierpiały drogi i tory kolejowe, wiele domów nie ma prądu. Spłonęło ponad tysiąc hektarów lasu. Żywioł nie oszczędził też zwierząt; te, mimo że ogień podchodzi pod same drzwi domów, starają się ratować okoliczni mieszkańcy. - Nawet jeśli wokół twojego domu szaleje pożar, trzeba pomyśleć o tych zwierzakach i starać się im pomóc. Ta mała ma całkiem poparzone łapki, ma za sobą walkę o życie - mówiła jedna z mieszkanek przedmieść Sydney. Strażacy podkreślają, że to najpotężniejsze i najgroźniejsze pożary od wielu, wielu lat. Władze obawiają się, że nadchodzący weekend może być weekendem horroru - temperatura ma sięgać 40 stopni Celsjusza. Synoptycy zapowiadają wprawdzie burzę na niedzielę, jednak raczej nie poprawi ona sytuacji. Do gaszenia ognia mobilizowanych jest dodatkowych 15 tysięcy ludzi.