Wcześnie rano w poniedziałek (czasu miejscowego) cyklon Anthony dotarł do wybrzeża stanu Queensland z prędkością 130 km/h, jednak szybko wytracił prędkość do ok. 60 km/h - poinformowało australijskie Biuro Meteorologiczne. Wiatr był na tyle silny, że na niektórych obszarach stanu wyrywał drzewa z korzeniami i przewracał linie wysokiego napięcia. Jednak agencja AP zaznacza, że obyło się bez poważnych szkód, nikt nie odniósł też obrażeń ani nie stracił życia. Tymczasem prognostycy obserwują rozwój kolejnego cyklonu, Yasi, w regionie Południowego Pacyfiku. Wg przewidywań Yasi dotrze do Queensland w czwartek. Do tego czasu będzie stale przybierać na sile - tylko w ciągu najbliższych 24 h z obecnych 100 km/h do ok. 160 km/h. "To o wiele, wiele większe zjawisko, więc jego skutki będą odczuwalne na znacznie większym obszarze za sprawą deszczu i wiatru" - ocenił pracownik Biura Meteorologicznego. Premier stanu Queensland Anna Bligh poinformowała, że pracownicy centrum zarządzania kryzysowego są już postawieni w stan gotowości i udostępniono ośrodki ewakuacyjne. W następstwie najgorszej od 50 lat powodzi w Queensland zniszczone są domy, mosty, linie kolejowe, zginęło co najmniej 17 osób. Poważnie ucierpiał eksport węgla, którego wydobycie jest jednym z kluczowych sektorów gospodarki w tym regionie, a koszty odbudowy po powodzi szacuje się na ok. 10 mld USD.