Samo Sydney jest bezpieczne. Czoło posuwającego się pożaru jest na razie w odległości około 60 kilometrów od miasta. Strażacy zapowiadają, że nie dopuszczą do tego, żeby ogień wdarł się do Sydney. Na miasto oraz na plaże położone nad oceanem spada deszcz spalonych liści i kawałków osmalonego drzewa. Jak na razie nie ma informacji o ofiarach w ludziach. Akcji gaszenia płomieni przeszkadza silnie wiejący wiatr, który roznosi ogień. Prawdopodobną przyczyną zapalenia się buszu było podpalenie. Do tej pory nie udało się ustalić, czy było ono umyślne czy przypadkowe. Zostanie to zbadane, kiedy strażacy uporają się z szalejącym żywiołem. Wiadomo na pewno, że to drugie nie nastąpi szybko. Posłuchajcie też relacji specjalnego wysłannika RMF do Syndey - Sebastiana Szczęsnego: Pożary lasów w australijskim stanie Nowa Południowa trwają trzeci dzień z rzędu. Łącznie zlokalizowano ich około 75. Część z pożarów to - według policji - efekt podpalenia.