Według analityka ta wygrana prezydenta Rosji może zmienić na jego korzyść geopolityczną równowagę w przestrzeni posowieckiej. - Poprzez wysłanie sił do Górskiego Karabachu Putin sprawił, że niewielka Armenia stała się jeszcze bardziej zależna od Rosji. Kraj ten coraz bardziej wygląda jak rosyjski protektorat - ocenił Aslund. - Taki rezultat wpasowuje się w rosyjskie cele polityki zagranicznej dotyczącej posowieckiego sąsiedztwa - stwierdził. Ekspert zaznaczył, że rozejm w sprawie konfliktu w Górskim Karabachu pokazuje, że siła militarna rządzi. W ciągu kilku tygodni jej użycie doprowadziło do tego, czego nie zdołano przez lata osiągnąć drogą dyplomatyczną - wskazał. Według niego jedynymi dwoma poważnymi graczami międzynarodowymi na Kaukazie Południowym są Rosja i Turcja, a konflikt między Armenią i Azerbejdżanem unaocznił zmieniające się środowisko międzynarodowe. - Wydaje się, że USA wycofały się ze spraw wagi globalnej, UE nie posiada siły militarnej, a Zachód w ogóle zaczął oddalać się od Turcji. To otworzyło autorytarnym rządzącym, takim jak Putin i (prezydent Turcji Recep Tayyip) Erdogan, drogę do przejęcia geopolitycznej inicjatywy - dodał. Pasywność Zachodu podczas wojny w Górskim Karabachu jest szczególnie "złowieszcza" dla Ukrainy - pisze analityk. Rosja zdołała powiększyć swoją militarną obecność na terenie dawnego Związku Sowieckiego bez żadnego poważnego sprzeciwu ze strony Zachodu. Powinno to zaniepokoić też inne byłe sowieckie republiki, takie jak Białoruś czy Mołdawia - uznał. Aslund cytuje też ukraińskiego komentatora politycznego Witalija Portnikowa, który ocenił, że ta sytuacja poważnie nasila ryzyko pojawienia się we wschodniej Ukrainie rosyjskich "sił pokojowych".