"Nie potrzebujemy ropy naftowej ani gazu z Bliskiego Wschodu i w rzeczywistości mamy tam bardzo niewiele tankowców, ale pomożemy naszym sojusznikom!" - czytamy we wpisie amerykańskiego prezydenta na Twitterze. Trump wskazał, że "ponieważ USA w ostatnich latach tak dobrze radziły sobie z energią, są eksporterem energii netto, teraz największym producentem energii na świecie". O ataki w Arabii Saudyjskiej Waszyngton oskarża Teheran. "Pamiętacie, kiedy Iran zestrzelił drona, świadomie mówiąc, że znajdował się on w jego 'przestrzeni arabskiej', podczas gdy w rzeczywistości nie był nigdzie w pobliżu. Upierają się przy tej historii, wiedząc że jest to wielkie kłamstwo. Teraz mówią, że nie mają nic wspólnego z atakiem na Arabię Saudyjską. Zobaczymy?" - napisał Trump. W niedzielę doradczyni Trumpa, Kellyanne Conway, powiedziała, że ministerstwo energetyki USA jest przygotowane, aby uruchomić Strategiczną Rezerwę Naftową (Strategic Petroleum Reserve - SPR) w celu ustabilizowania globalnego zaopatrzenia w energię po sobotnich atakach. Stany Zjednoczone są największym na świecie producentem ropy naftowej. W 2018 roku wydobywały prawie 18 milionów baryłek ropy dziennie. Z kolei Arabia Saudyjska jest największym eksporterem tego surowca i drugim producentem na świecie. Ataki na Aramco Celem sobotnich ataków były dwie instalacje naftowe koncernu Aramco w mieście Bukajk i Churajs, na wschodzie Arabii Saudyjskiej. Do ataków przyznał się wspierany przez Iran rebeliancki ruch Huti, który walczy w Jemenie z siłami rządowymi. Te z kolei wspiera koalicja pod przywództwem Arabii Saudyjskiej. Huti twierdzą, że do ataków użyli dronów. Wysoki rangą urzędnik amerykański w rozmowie z agencją Reutera mówił jednak, że zakres i precyzja ataków wskazują, że zostały one przeprowadzone z Iranu, a nie z Jemenu. Dodał, że nie ma wątpliwości, iż odpowiedzialny jest za to Iran. Już w sobotę o ataki na saudyjskie rafinerie oskarżył Iran szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo. W niedzielę na Twitterze prezydent Trump zagroził uderzeniem odwetowym, jednak nie sprecyzował, kogo USA uważają za sprawcę ataku. Na skutek ataków wydobycie saudyjskiej ropy zmniejszyło się o połowę, co spowodowało wzrost cen tego surowca. W niedzielę, po oszacowaniu strat, koncern Aramco zapowiedział, że do poniedziałkowego wieczoru będą w stanie jedynie częściowo przywrócić produkcję.