W wywiadzie opublikowanym w dzisiejszym wydaniu dziennika "Le Figaro", szef francuskiej dyplomacji określił ataki na siebie jako "insynuacje". Falę gwałtownych polemik wywołała we Francji opublikowana w środę książka o Kouchnerze pt. "Świat według K.". Jej autor, dziennikarz francuski Pierre Pean, oskarża tego bardzo popularnego polityka, że w latach 2002-2007, kiedy pełnił funkcję publiczną, był jednocześnie zatrudniony przez prywatne firmy jako konsultant rządów kilku afrykańskich krajów, m.in. Gabonu i Kongo. Kontrakty na te usługi doradcze miały opiewać na kwotę 4,6 mln euro. W tym samym czasie - twierdzi Pean - Kouchner przewodniczył powołanemu przez rząd francuski stowarzyszeniu Esther, zajmującemu się współpracą między szpitalami w Europie i w Afryce. Minister zdementował stawiane mu w książce zarzuty, a ją samą nazwał "dziełem oszczerczym; próbą destabilizacji, która ma oczywisty charakter polityczny i jest zarazem chwytem wydawniczym". Kouchner stanowczo zaprzeczył jakoby pobierał milionowe wynagrodzenia od wspomnianych afrykańskich rządów. "Nigdy nie miałem do czynienia z sumami o jakich pisze Pierre Pean" - podkreślił w wywiadzie dla "Le Figaro". Przyznał, że doradzał rządowi Gabonu, ale jego honoraria za tę pracę nie przekraczały 6 tysięcy euro miesięcznie. W wypowiedzi dla tygodnika "le Nouvel Observateur", minister zaprzeczył też, by kiedykolwiek wykorzystał swoje funkcje publiczne do osobistego wzbogacenia się. Podkreślił, że nie widzi nic szokującego w fakcie, że jako były minister zdrowia i działacz międzynarodowych organizacji humanitarnych przygotował raporty mające "ulepszyć afrykański system ochrony zdrowotnej". Dodał, że jego działalność doradcza "była legalna i przejrzysta",deklarował wszystkie dochody i płacił podatki. Kouchner, należący we Francji do najbardziej popularnych postaci życia publicznego, zasłynął w latach 70. dzięki działalności humanitarnej w założonych przez siebie organizacjach "Lekarze bez granic" i "Lekarze świata". Uważając się za człowieka lewicy, zgodził się w 2007 roku zostać szefem dyplomacji w prawicowym rządzie premiera Fillona, za co był ostro krytykowany przez francuskich socjalistów.