Najgorszy jest los jagniąt, które akurat przychodzą na świat o tej porze roku. Rodzące owce zaszywają się w ustronne miejsca, gdzie jagnięta giną na mrozie. Gdzie się dało, farmerzy spędzili stada do szop, ale na odległych łąkach zwierzęta chronią się przed zawieją w rowach, pod murkami i żywopłotami - i tam grzęzną w zaspach. Brytyjska telewizja pokazuje powtarzające się sceny wykopywania owiec łopatami spod zwałów śniegu w Szkocji, środkowej Anglii, na wyspie Man. Mimo kożucha na plecach zwierzęta są tak wychłodzone, że nie są w stanie ustać na nogach i trzeba je znosić z pól albo zwozić na sankach. W Irlandii Północnej partia Sinn Fein zwróciła się nawet do brytyjskiej armii, aby przyszła z pomocą w odkopywaniu zwierząt i skierowała śmigłowce do rozrzucania bel siana na polach. Farmerzy skarżą się, że ta zima odbierze im cały, niewielki zysk z hodowli. Zagrożone są też krowy, normalnie spędzające cały rok na dworze, a teraz błąkające się w zawiei w poszukiwaniu pokarmu. Związek farmerów apeluje, aby karmić i zapędzać wszystkie napotkane zwierzęta do obór, ratując dobytek sąsiadów.